poniedziałek, 8 września 2014

Wojny budowlane



Do 1270 robotników, którzy do września br. zginęli w pracy w Turcji, w sobotę dołączyło kolejnych 10-ciu. Wieczorem, ok. 19:45, czyli godzinę i 45 minut po zakończeniu zmiany, z 32-go piętra runęła winda zabijając znajdujących się w środku robotników. Na plac budowy natychmiast przyjechało więcej policji niż ekip ratunkowych, bo ratować nie było już kogo, gdyż wszyscy zmarli na miejscu. Policja też nie przyjechała po to by wszcząć dochodzenie, chyba, że odziały do zwalczania zamieszek nagle zostały oddelegowane do prac dochodzeniowych.

Nie był to pierwszy taki wypadek na tej budowie, która znajduje się na terenie byłego stadionu Ali Sami Yen w centrum Miecidiyekoy. Miesiąc temu ta sama winda spadła z 2-go piętra, ale jeden robotnik, który był w środku przeżył gdyż zadziałał spadochron. O wypadku poinformowano przedstawicieli firmy, ale nikt się tym nie przejął. Grozę wzbudza fakt, że od kilku tygodni nie działały poprawnie hamulce w tej windzie i jedynym sposobem na jej zatrzymanie, gdy nabierała niebezpiecznej prędkości, było uruchomienie hamulca awaryjnego i kołysanie kabiną by zatrzymać windę. . Na dwie godziny przed wypadkiem winda się zacięła, lecz zamiast ją zamknąć i wezwać odpowiednią ekipę, kazano elektrykom ją uruchomić. O 17:00, doświadczonego operatora windy zmienił nowy pracownik Hidir Ali Genc. Na budowie był od 5-ciu dni, a windę obsługiwał od 3. Najwidoczniej nie posłuchał starszego kolegi, który tłumaczył mu, że aby zatrzymać windę trzeba użyć hamulca bezpieczeństwa. Nie zrobił tego i zginął z pozostałymi robotnikami. Hidir Ali nie był profesjonalnym budowlańcem - był studentem drugiego roku na Wydziale Finansów w Tunceli. Pracował by zarobić na studia - nota bene teoretycznie bezpłatne, ale z racji braku stypendiów socjalnych niedostępne dla wielu młodych ludzi. 

Policja zatrzymała 8 osób w związku z wypadkiem, lub jak mówią robotnicy, morderstwami, lecz już zostali zwolnieni. Tymczasem ci, którzy chcieli rozmawiać z mediami o katastrofalnej sytuacji na budowie, są zastraszani a część przeniesiono na inne budowy albo w ogóle odesłano do miejscowości, z których pochodzą. Właściciele budowy za wszelką cenę chcą ukryć okropne warunki pracy, na placu budowy jednych z bardziej luksusowych wieżowców w mieście. Oprócz kompletnego braku troski o bezpieczeństwo pracy, warunki, w jakich mieszkali robotnicy są również przerażające co widać ze zdjęć tutaj : http://www.sendika.org/2014/09/torun-insaat-toplama-kampi-hapishaneden-beter-isci-koguslari/

Sobotni wypadek nie był też pierwszym śmiertelnym wypadkiem na budowie Torun Center. W kwietniu zginął 19-sto letni Erdogan Polat. Za jego śmierć firma zapłaciła 5,600 TL kary. Bez komentarza. Tymczasem Torunlar GYO w pierwszej połowie 2014 roku odnotował wzrost zysków o 965% w porównaniu do pierwszego półrocza 2013 i wynosiły one 271 mln TL. 

W niedzielę właściciel budowy Aziz Torun, kolega prezydenta RTE ze szkolnej ławki, na konferencji prasowej w pięciogwiazdkowym hotelu stwierdził, że mimo szkoleń robotnicy nie wykazują wrażliwości i nie dbają o bezpieczeństwo, więc wypadki na budowach się zdarzają i to chleb powszedni w tym sektorze. Brzmi znajomo? Powinno, bo niemalże dokładnie to samo powiedział RTE w maju, gdy w Somie zginęło 301 górników. W tym czasie wznowiono prace a w Miecidiyekoy zaczęły zbierać się tłumy związkowców i członków różnych organizacji socjalistyczno-rewolucyjnych. 

„Mordercą robotników jest Tayyip - miliarder”, „Kapitał rośnie, robotnicy umierają”, „AKP – złodzieje i mordercy” i wiele innych sloganów skandowało kilka tysięcy osób zgromadzonych w niedzielę popołudniu w proteście przeciwko AKP i rządowi, które wspierają system, w którym nagminnie giną robotnicy. Odkąd AKP doszło do władzy gwałtownie wzrosła liczba wypadków w pracy. W 2012 878 robotników zginęło podczas pracy, w 2013 1235 a do końca sierpnia br. 1270. Do tego dochodzą jeszcze niedoszacowane dane dotyczące wypadków, które nie są śmiertelne. A tych, w zależności od źródła jest od kilkudziesięciu tysięcy do 700 tys. rocznie. Ministerstwo Pracy szacuje, że w sektorze budowlanym i drogowym pracuje ok. 1,2 mln ludzi. Natomiast w systemie ubezpieczeń społecznych zarejestrowanych jest 42 tysiące. Stąd też wynika problem faktycznego oszacowania liczby wypadków w pracy i chorób zawodowych. W ostatnich latach szalona prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw lub outsourcing pracowników sprawił, że większość wypadków śmiertelnych ma miejsce w firmach podwykonawczych. 

Od soboty wieczór policja rozbiła obóz wokół placu budowy a w niedzielę od rana nad Miecidiyekoy latały policyjne helikoptery. Demonstranci, którzy chcieli przejść pod wejście na budowę zostali brutalnie zaatakowani gazem, gumowymi i chemicznymi kulami. Bez skrupułów policyjni bandyci gazowali kawiarnie, w których chowali się nie tyko demonstranci, ale i przechodnie bowiem do ataku gazowego doszło na jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań, które w niedzielne popołudnie pełne byłe ludzi. Obecni w Miecidieykoy mieli też okazję doświadczyć nowego typu gazu, który oprócz klasycznych objawów gazu pieprzowego, parzył też ciało. Czyli „Nowa Turcja,” która nadeszła wraz z wyborem RTE na prezydenta nadeszła w obłokach nowego gazu bojowego. Zdjęcia tutaj: http://www.sendika.org/2014/09/torun-centera-yuruyenlere-polis-saldirisi-kare-kare/

Premier od razu ogłosił zmarłych robotników „męczennikami” tym samym przyznając się niejako do tego, że rząd do spółki z biznesem prowadzą wojnę z robotnikami. Ofiar jest dużo, ale przy obecnej polityce będzie jeszcze więcej. 


Dzisiaj pracę przerwało kilka tysięcy robotników budowlanych w Halkali w Stambule, domagając się ustąpienia szefów. Blokując jedną z głównych autostrad protestowali przeciwko złym warunkom pracy: opóźnieniom w wypłacaniu wynagrodzeń, braku ubezpieczeń, braku przyzwoitych warunków noclegowo-sanitarnych włącznie z karaluchami w jedzeniu. 









piątek, 22 sierpnia 2014

BMW

Minęły już prawie dwa tygodnie od zwycięstwa RTE w wyborach prezydenckich, ale klej, którym przywierał do stołka jest silny. Jedna ze stacji miała problem z tym faktem, i w którymś z wydań wiadomości napisy głosiły, że premier i prezydent RTE wziął udział w jakiejś tam uroczystości. Jego zwolennicy od lat byli przekonani o jego nieomylności graniczącej z boskością, a teraz słowo ciałem się stało i RTE występuje w dwóch osobach. Pierwszą poważniejszą decyzją prezydenta-elekta (jako osoba wątpiąca w boskość RTE będę się posługiwać tym terminem ), było nadanie imienia trzeciemu lotnisku, którego budowa ruszyła w stambulskich lasach…Nawiązując do JFK nowe lotnisko będzie mieć nazwę RTE. Skoro jest już uniwersytet w Rize jego imienia oraz ryby to czemu nie lotnisko, prawda? Z tymi rybami to żaden żart, bo profesor wydziału wodnego czy jak tam to zwał, odkrył trzy gatunki ryb i nazwał je na cześć RTE (Alburnoides recepi'), jego żony Emine ('Alburnoides emineae) i jeszcze prezydenta A.Gula ('Alburnoides velioglui'). 

Wracając do kleju i stołka. Otóż wczoraj najwspanialszy ze wspaniałych ogłosił swojego następcę w fotelu premiera i lidera partii: będzie nim dotychczasowy minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu. Davutoglu spełnia najważniejsze kryterium z perspektywy RTE: nie jest zagrożeniem, ot taki BMW (Bierny, Mierny, ale Wierny). Oderwany od kariery akademickiej wraz z powierzeniem mu roli doradcy a potem teki szefa MSZ w 2009 roku, Davutoglu pozbawiony jest własnego zaplecza politycznego. To RTE go znalazł i posadził na świeczniku. 

Wkładem przyszłego premiera w politykę zagraniczną Turcji była doktryna „zero problemów” z sąsiadami. Z doktryny poza ładnym sloganem nic nie zostało, bo stosunki Turcji z Egiptem, Izraelem, Syrią, Irakiem i Cyprem dalekie są od „zera problemów.” Chyba, że za sąsiada uznamy Islamski Kalifat proklamowany przez ISIS, to wtedy będziemy dysponować jednym przykładem sukcesu doktryny. Bowiem zaledwie tydzień temu, Davutoglu wił się jak wąż żeby nie potępić ISIS i nie nazwać ich terrorystami (OK, wiem, że z ta etykietką są kłopoty, ale chodzi o to, że jako szef MSZ nie zajął jasnego stanowiska wobec raczej bezspornego barbarzyństwa dżihadystów). Szukał raczej winnych wśród alewitów i szyitów, którzy mieli wygenerować złość dżihadystów. Miło, że ktoś zdobywa się na wysiłek i psychologizuje bojowników. Rozumiem też, że ministrowi z trudem może przychodzić , potępienie działalności Kalifatu, bo po jego stronie walczy sporo tureckich sunnickich ochotników. No i jako skrytemu miłośnikowi Bractwa Muzułmańskiego też nie wypada potępiać ideologicznych kuzynów. 

Żeby nie było niejasności: RTE nie odchodzi w cień, po prostu zmienia pałac na większy, bo rządzić będzie dalej, tak jak profetycznie pokazał dziennik telewizyjny: występować będzie w dwóch osobach.

czwartek, 21 sierpnia 2014

O tureckiej gościnności

Turcy lubią chlubić się swoją gościnnością. Bywa doprawdy oszałamiająca: na granicy ubezwłasnowolnienia gościa. Przyznam, że bywa to miłe, gdy ktoś częstuje np. zimnym arbuzem w upalny dzień. Niestety okazuje się, że ta gościnność to raczej slogan z turystycznych broszur albo przeznaczona jest dla swoich i ewentualnie białych ludzi.

Od kilku tygodni coraz częściej czytam o atakach czy próbach linczu syryjskich uchodźców. Fakt, jest ich sporo, bo ok. 1,4 mln. , ale to jeszcze nie powód żeby się na nich rzucać z nożami, prętami i maczetami.
Schemat jest zazwyczaj podobny. Syryjczyk źle spojrzy, źle się odezwie albo zrobi coś innego, co w wydaniu Turka nie spotkałoby się z żadną reakcją. W Gaziantepie kierowca samochodu na syryjskich rejestracjach potrącił kobietę z dzieckiem. Są w dobrym stanie, ale policja musiała ratować kierowcę z rąk tłumu. Tego dnia kilka innych samochodów z syryjskimi tablicami zostało zaatakowanych a zwieńczeniem dnia był przemarsz tubylców przez dzielnicę zamieszkaną przez Syryjczyków z hasłami „Turcja jest nasza.” Zaatakowano też mieszkania. W Dilok Syryjczycy zabili właściciela mieszkania, które wynajmowali. Po kilku dniach starć okazało się, że zabójstwo to miało związek z gwałtem syryjskiej kobiety. Takich historii jest więcej.

Mazlumder, islamska organizacja praw człowieka, opublikowała wstrząsający raport nt. sytuacji kobiet. 75% uchodźców w Turcji to kobiety i dzieci, które często narażone są na przemoc seksualną. Przy granicy z Syrią rozwija się intratny biznes handlu kobietami. Zainteresowany składa listę życzeń a pośrednicy szukają kandydatki, po okazaniu, jeżeli nabywcy towar odpowiada dochodzi do transakcji. Pośrednik zarabia ok. 500TL czyli z 160-170 Euro. Bardzo często kupowane kobiety zostają drugą lub trzecią żoną nabywcy. Biorą ślub przed imamem, więc kobieta nie nabywa żadnych praw. Szerzy się też prostytucja.
Przemoc nie jest bynajmniej jedynym zmartwieniem uchodźców. Dwie trzecie mieszka poza 22 obozami przygotowanymi przez rząd. Rozrzuceni są po 9 największych miastach Turcji, gdzie próbują przetrwać mimo braku niemalże jakiejkolwiek pomocy. Stają się tym samym łakomym kąskiem dla różnego rodzaju gnid. I tak mieszkania, których prawie nikt by nie wynajął w Stambule nagle osiągają dramatycznie wysokie czynsze. Słyszałam o czynszach w naprawdę odległych i raczej zrujnowanych dzielnicach, które osiągały wysokość czynszu w nowiutkich, świecących mieszkaniach w renomowanych okolicach. Nagminne jest też podwyższanie czynszu z dnia na dzień i grożenie eksmisją.

Pracy nie ma, a jak jest, to bardzo nisko płatna.  Syryjczycy, którzy z desperacji godzą się na głodowe stawki stają się obiektem nienawiści tubylczych robotników, którzy i tak już pracowali za marne pieniądze. Teraz biedacy konkurują z biedakami o pracę a biznesmeni zacierają ręce. Spowalniające stambulskie wielkie budowy mają fantastyczną okazję do obniżenia kosztów robocizny. Bo nie dość, że można płacić mało a za ubezpieczeni płacić nie trzeba, to i tak się nikomu nie poskarżą na wyzysk, bo przecież nie mają pozwolenia na pracę.  

Ci, którym nie uda się znaleźć dachu nad głową koczują w parkach lub rozbijają namioty na obrzeżach miast. Stambulscy życzliwi sąsiedzi wielokrotnie składali zażalenia do władz, które nasyłały policję, by usunęła koczujących a namioty spaliła. Na początku sierpnia przeprowadzono wreszcie skoordynowaną czystkę zbierając wszystkich bezdomnych uchodźców celem wywiezienia do obozów przy granicy. A warunki w tych obozach są tak straszne, że ludzie wolą żyć w parku niż tam zamieszkać.

Wielu uchodźców boi się wychodzić na ulicę. Szerzy się paranoiczna obawa o bezpieczeństwo. Wczoraj słyszałam, że przy granicy Turcy kogoś powiesili. W prasie nie znalazłam żadnej wzmianki. Może to prawda, a może plotka? Przerażające jest to, że taka plotka może być zapłonem kolejnych starć…a rząd udaje, że nic się nie dzieje i uchodźcom jest dobrze. Tymczasem od lat wspierane przez Ankarę ISIL terroryzuje Irak i kolejne tysiące uchodźców docierają do Turcji…


piątek, 23 maja 2014

Siedzieć cicho czy wypierdalać?

Urodzić się alewitą w Turcji to naprawdę pech. Już chyba lepiej Ormianinem. Wczoraj minął kolejny miesiąc od śmierci Berkina i kilkunastu członków Dev-Genç- Rewolucyjnej Młodzieży zorganizowało protest. Policja oczywiście zaatakowała z typową dla siebie zawziętością. Demonstranci rzucili jakimś rachitycznym mołotowem w wóz opancerzony. W odpowiedzi policja otworzyła ogień. Zginął uczestnik uroczystości żałobnych w pobliskim cemevi (alewicki odpowiednik sunnickich meczetów).  Strzelano bowiem na oślep. Potem od nadmiaru gazu ekipy ratunkowe nie mogły dostać się do rannego Uğura Kurta. Zmarł kilka godzin później w szpitalu. Choć policja terroryzuje Okmeydanı nieustannie od czerwca, kiedy to właśnie postrzelili Berkina, to teraz doszło to niewyobrażalnej eskalacji. W nocy ranna została kolejna osoba – mężczyzna w średnim wieku postrzelony w oko. Czekał na pomoc 40 minut, bo był tuż za linią policji i nie pozwolili wezwać karetki. Zmarł dziś rano. Nie ustalono jeszcze jego tożsamości.

Przerażające są, wspominane przeze mnie już wielokrotnie, podwójne standardy. W innych, nie-alewickich dzielnicach policja tak łatwo nie używa ostrej amunicji. Gdy wkraczają natomiast w rejony zamieszkane przez alewitów biegają po ulicach jak po planie filmu akcji z Bondem. Broni nawet nie chowają w kabury a wpychają za paski od spodni. Takie policyjne chojraki.


Wczoraj też brat prezydenta stambulskiej sekcji Czerwonego Półksiężyca, İlhami Yıldırm, ładnie wszytko podsumował: „Ya bu ülkede eşşek gibi sessizce yaşayacaksınız ya da defolup gideceksiniz!” czyli: „Albo zostaniecie w tym kraju i będziecie cicho jak osły, albo wypierdalajcie stąd!”

środa, 21 maja 2014

Słodka śmierć górnika

Kiedyś naiwnie sądziłam, że większej buty niż wypieranie się nagrań dokumentujących korupcję nie zobaczymy już w wydaniu RTE. Niestety myliłam się. Gdy pod ziemią w kopalni Soma były jeszcze dziesiątki uwięzionych górników, premier mówił o „przeznaczeniu” górników. Tak, bowiem taki już górniczy los, że trzeba ginąć pod ziemią, a ci, którzy się oburzają i szukają winnych, to prowokatorzy. Oczywistą oczywistością są bowiem wypadki. Żeby udowodnić i tak już oczywiste fakty, premier przypomniał wszystkim o wypadkach w kopalniach w Anglii i USA….z XIX wieku!

Powiedział też, że nie ma o co robić szumu, bo wiadomo, że szum sprzyja prowokatorom i sabotażystom. Prowokatorem był też mężczyzna skopany przez doradcę premiera – zdjęcie obiegło cały świat, ale w Turcji wielu wierzy, że to istotnie była prowokacja. Potem okazało się, że premier osobiście spoliczkował dziewczynę, której tata zginął w kopalni. Naiwnie sądziłam, że śmierci ponad 300 osób oraz takiego pokazu arogancji i agresji rząd nie wytrzyma. O jakże się myliłam. Nawet minister energetyki ma się dobrze w swoim ministerialnym fotelu. Sytuacją nie zdaje się też zanadto martwić właściciel kopalni. Pierwsze publiczne wystąpienie zorganizował 3 dni po pożarze. Mówił coś o bezsennych nocach i jak to górnicy byli mu braćmi i synami. Ciekawam czy swoim synom też daje 40 TL kieszonkowego dziennie. Bo za tyle pracowali górnicy w jego kopalni. Bardzo ojcowska stawka dobowa. Wiadomo też, choć nie oficjalnie, że część górników nie była zatrudniona bezpośrednio przez kopalnie, a pracowali na kontrakt dla innej firmy. Prawdopodobnie nie byli ubezpieczeni. Być może dlatego w dzień po wypadku padła strona tureckiego odpowiednika naszego ZUS-u. Żeby związki nie mogły sprawdzić jak wygląda kwestia ubezpieczeń.

Z ubezpieczeniem czy bez, i tak zwłoki, które wyciągano spod ziemi rejestrowano jako stan krytyczny i rzekomo umierali w karetkach – w ten sposób można zaoszczędzić na odszkodowaniach dla rodzin. Na początku twierdzono, że jest tyle ofiar, bo górnicy nie poszli do tzw. kabin życia. Więc sami sobie winni. No i masek nie nosili do pracy. Dopiero po kilku dniach potwierdzono, że kabin życia nie było – było kilka, ale nie na tyle żeby umożliwić schronienie wszystkim pracownikom. Kilkunastu dostało się do jednej z takich kabin, ale i tak zmarli z powodu braku tlenu – była tylko jedna butla z tlenem. A te maski to też raczej jak z wystawy o górnictwie w Anglii na początku wieku. Ktoś ładnie w Internecie porównał maski policjantów, którzy też z gazem pojechali do Somy a maski górników.

Niech nikt nie myśli, że to jacyś złośliwcy opowiadają takie brzydkie rzeczy o jednym z głównych sponsorów kampanii AKP – Soma Holding. Ten węgiel rozdawany darmo jako kiełbasa wyborcza, to z tej kopalni. A żona właściciela jest radną w Somie z ramienia AKP. AKP miało duże poparcie w Somie, bo ponoć bez rekomendacji od lokalnego oddziału AKP nie można był dostać pracy. Ale nawet mieszkańcy Somy się zorientowali, że są tylko mięsem dla premiera i wygwizdali go, gdy ten w fanfarach przyjechał dwa dni po wypadku. To wtedy premier się tak rozzłościł, że aż doszło do rękoczynów. Nota bene do somy wysłano ponad 1200 policjantów i tylko 400 ratowników. To wiele mówi.


Kurz powoli opada. Niby jest jakieś dochodzenie, ale w jego wynik chyba już nikt nie wierzy. Jeden z doradców kopalni Orhan Kural, inżynier, wykładowca na uniwersytecie technicznym w Stambule stwierdził, że zatrucie tlenkiem węgla to „słodka śmierć”, bo bezbolesna. Rzekomo został źle zrozumiany. Ech, jak słodko jest umierać za węgiel i 40 TL dziennie… 

czwartek, 13 marca 2014

#BerkinElvanÖlümsüzdür II

W konwoju pogrzebowym w Stambule wzięło udział ponad milion osób. Od wczesnego popołudnia ludzie zaczęli się zbierać na trasie przejazdu konwoju. Tysiące licealistów i studentów zbojkotowało zajęcia. Tak niskiej średniej wieku zgromadzonych nie było w czerwcu. Bohaterkami dnia są dla mnie młode uczennice, które jakoś przekonały swoich ojców do uczestniczenia w pochodzie. Widziałąm ich kilkanaście -młode dziewczęta i pochmurni ojcowie idący pod rękę.

Po pogrzebie policja nie wytrzymała i zaatakowała. Walki trwają nadal. Od nadmiaru gazu zmarł na zawał serca jeden policjant. Kilka godzin póżniej w Stambule zginął jeden z demonstrujących. Okoliczności jego śmierci nie są na chwilę obecną znane. Wiadomo, że politycznie był radykalnie na prawo.

Ludzie są wściekli. Policja też. Z tą różnicą, że od czerwca tureckie MSW nabyło nowy, bardziej śmiertelny sprzęt. To, co pamiętam z czerwca jeżeli chodzi o taktykę policji i możliwości sprzętowe wydaje się teraz zamierzchłą przeszłością. Są lepiej uzbrojeni i dysponują lepszymi, szybszymi i bardziej zwrotnymi wozami opancerzonymi. To może dlatego aż cztery osoby wczoraj zostały zgnicione pod ich kołami. Używają też chyba podejrzanych ładunków, bo wielokrotnie widziałam jak odpoczywające oddziały zbierały coś z ulic. Coś na tyle małego, że mogłoby to być łuskami. Nie wiem co dokładnie, ale coś pieczołowicie wyłuskiwali z asfaltu.

Zobaczymy co będzie jutro. Jedno jest pewne: nikt tak łatwo nie wróci do codzienności.

Zostawiam Was z piosenką Bandisty "Hadi Barikata" czyli "Na barykadę". "Na barykadę, za chleb, sprawiedliwość i wolność" śpiewają w refrenie...

https://www.youtube.com/watch?v=-3M9TJ_WnNo

środa, 12 marca 2014

#BerkinElvanınKatiliDevlettir

Dzisiaj piszę w złości. Obezwładniającej. Może to uboczny skutek gazu.

Zmarł dziś Berkin Elvan – 14-sto letni chłopak postrzelony kanistrem z gazem 16-go czerwca w czasie protestów w Parku Gezi. Nie dostał się na linię strzału, bo rzucał kamieniami. Nawet nie było go w parku. Wyszedł po chleb, ale zamiast do piekarni trafił do szpitala na kilka miesięcy. Po kilkuset dniach w śpiączce dziś zmarł. Strony pro-rządowe sugerują, że data jego śmierci jest wykalkulowana żeby zakłócić kampanię wyborczą. Więc nie dość, że to młodociany terrorysta to jeszcze nawet śmiercią sabotuje wyborczy sukces AKP. 

Od rana w całej Turcji ludzie zbierali się organizując sit-iny i minuty milczenia. Wieczorem w kilkunastu miastach tysiące wyszły na ulice. Znów ktoś spuścił ze smyczy policję, która jakby chcąc udowodnić, że protestujący mają rację nazywając ich mordercami, zaatakowała z typową dla siebie zawziętością. W całym kraju są dziesiątki aresztowanych, kilka osób potrąconych przez wozy opancerzone. Jest też nastolatek postrzelony w głowę kanistrem z gazem, ale na szczęście jest w dobrym stanie. Do tego gaz i gaz i znów gaz. Wszędzie. Nawet na stacjach metra. 

To nie jedyny powód mojej wściekłości. Ta sama policja, która na ulicach atakuje ludzi zabija też na co dzień w nieco mniej spektakularny sposób. Dziś w sądzie z rąk jeszcze męża zginęła kobieta, która próbowała się z nim rozwieść. Miała nawet ochronę policyjną, co jest naprawdę rzadkością w Turcji. Jakimś jednak cudem mordercy udało się wnieść broń do budynku sądu. Jak? Nie mam pojęcia, bo gdy wybieramy się do sądu na rozprawy przeciwko policji lub szeroko pojętej władzy, ochrona trzepie niemalże do bielizny. Ale widocznie są równi i równiejsi. 

W zeszłym tygodniu wstrząsnęła mną z kolei śmierć jednej z naszych studentek. Zastrzelił ją były chłopak w autobusie pełnym ludzi. Ot tak, wyjął broń i oddał 6 strzałów po czym wysiadł i wrócił jak gdyby nigdy nic do domu. Rzekomo gdy w telewizji zobaczył wiadomości na swój temat się powiesił. Trzy dni przed śmiercią, dziewczyna poszła z bratem i ojcem na policję zgłosić groźby ze strony byłego chłopaka. Policjanci uznali, że dziewczyna przesadza. 

Taki to był ostatni tydzień nad Bosforem. Oczywiście kolejne nagrania korupcyjne wyciekły do Internetu, ale tych nie mam siły już śledzić. Są one ważne, ale są częścią większej politycznej gry. Tymczasem na co dzień dzieje się tyle w kwestii łamania podstawowych praw człowieka, że korupcja wydaje mi się naprawdę banalna. Wiem, że to wszystko się ze sobą wiąże, ale bardziej przeraża mnie niska wartość ludzkiego życia nad Bosforem. Zwłaszcza wartość życia kobiety. Czemu się zresztą dziwić, skoro nawet 8-go marca policja zaatakowała gazem pochód feministek. 

Turystów zawsze zachwyca obraz wyzwolonych tureckich kobiet. Miarą tego wyzwolenia mają być kuse spódniczki. Czego nie widać to wszechobecnej przemocy wobec kobiet, które je noszą. Ale nie trzeba się wcale stroić żeby zginąć z rąk męża, brata, ojca czy chłopaka. Wystarczy być kobietą. Tylko tyle wystarczy żeby zginąć i żeby nikt nie został ukarany. Za napisanie złego słowa o premierze wymierzane są wyższe kary niż za zabójstwo żony albo uprowadzenie i gwałt zbiorowy na nieletniej. Debata natomiast zazwyczaj skupia się na chustach, które stały się najważniejszym tematem dla polityków, dziennikarzy, zachodnich turystów i często też niestety feministek. Ale ta chusta ani nie chroni od przemocy ani jej nie prowokuje. Jest zupełnie bez znaczenia. 

I tak od Berkina doszłam do przemocy wobec kobiet. Wbrew pozorom obie sprawy mają wiele wspólnego. Sprawcy śmierci Berkina pewnie nigdy nie zostaną odnalezieni a co dopiero skazani. Sprawcy większości aktów przemocy wobec kobiet też pozostają formalnie niewykryci. Nie ma sprawiedliwości dla ofiar. Są rządy policji.

wtorek, 25 lutego 2014

Legislacyjna trojka a przedterminowe wybory


W Turcji nieszczęścia legislacyjne nie chodzą parami a trójkami. W parlamencie wylądował już projekt nowej ustawy o MIT (Narodowa Organizacja Wywiadowcza), która rozszerza uprawnienia wywiadu a właściwie wyłącza go spod jurysdykcji prawa. Oto kilka z ważniejszych nowych zasad funkcjonowania MIT:

· Pracownicy MIT otrzymają niejako immunitet chroniący ich od postępowania prokuratorskiego w związku z działalnością wywiadowczą. Innymi słowy czegokolwiek się dopuszczą w czasie służby nie podlega prokuratorskiej jurysdykcji,

· MIT będzie mógł od tak po prostu mieć w wgląd w dane obywateli przechowywane przez inne organy państwowe oraz prywatne instytucje, np.banki,

· W razie opublikowania dokumentów należących do MIT nie tylko dziennikarz i edytor, ale także właściciel danego medium może być pozbawiony wolności na okres minimum 3 lat,

· Będą mogli podsłuchiwać wszystko i wszystkich, nawet zagranicą, 

· Pracownicy MIT nie będą mogli być wzywani w charakterze świadków

Poszerzono też zakres działalności MIT, która jeżeli nowa ustawa wejdzie w życie (pytanie bardziej jest kiedy a nie czy), rozciągnie się na ochronę ministerstw, międzynarodową działalność wywiadowczą i bezpieczeństwo narodowe. Innymi słowy wszystko będzie podlegać pod działalność MIT, ale nikt i nic, z wyj. zapewne premiera, nie będzie miał kontroli nad poczynaniami agencji. 

Dlaczego teraz i dlaczego wszystkie te ustawy naraz? Wygląda na to, że rząd przygotowuje się do przedterminowych wyborów parlamentarnych. W marcu br. odbędą się wybory lokalne, które będą prawdziwym sprawdzianem siły po czerwcowych zamieszkach i nadal toczącej się wojny RTE z cemaat F. Gulena. Wyrazem tej wojny jest m.in. ujawnienie korupcji rządu i nieustannie wyciekające kompromitujące nagrania. Dzisiaj np. wyciekła rozmowa premiera z synem z 17go grudnia, czyli pierwszej fali aresztów afery korupcyjnej. Premier zaalarmowany zatrzymaniami kazał ukochanemu Bilalowi pozbyć się gotówki z domu. Chodziło o, bagatela, 30 mln Euro. 

Jeżeli AKP uda się utrzymać Stambuł i Ankarę, to jest szansa, że sierpniowe wybory prezydenckie zostaną połączone z parlamentarnymi. Wprawdzie konstytucja jeszcze nie przewiduje systemu prezydenckiego, który marzy się RTE, nic nie wyklucza jednak zmian po wyborach. Wzrost gospodarczy wyraźnie zwolnił, inflacja wzrosła a lira straciła z 20% w porównaniu do grudniowej wartości. Rząd interweniował już wrzucając na rynek ryż z rezerw państwowych, bo ceny wzrosły wielokrotnie. Dla niewtajemniczonych ryż w Anatolii jest tym czym ziemniak w Polsce. Wszystko więc wskazuje na to, że „cud gospodarczy”, cudem nie był, a zwykłym napędzaniem koniunktury za pomocą kredytów i spekulacji nieruchomościami w połączeniu z praniem irańskich i saudyjskich pieniędzy. AKP musi się więc spieszyć z wyborami zanim kryzys zacznie się na dobre i ludzie nie zechcą ich znów u steru. 

Oprócz spowalniającej gospodarki wizerunkowo AKP i RTE dużo też stracili przez ostatnie kilka miesięcy. W 2011 w wyborach powszechnych AKP zdobyła 50% głosów, natomiast obecnie premier poprzeczkę stawia na wys. 38% w lokalnych wyborach. Widać więc wyraźnie, że poparcie dla partii rządzącej spada i jeżeli trend ten się utrzyma, zwlekanie z wyborami powszechnymi do przyszłego roku jest ryzykowne. 

Elementem kontroli ryzyka są nowe ustawy, które pozwolą rządowi skuteczniej monitorować i kontrolować obieg informacji. Wspominane już nagrania premiera interweniującego w sprawie paska informacyjnego w Haberturk czy nakazującego synowi schować 30 mln. Euro będą znikać z Internetu w ciągu 4h. Jeżeli jakiś prokurator miałby szalony pomysł wszcząć postępowanie wobec kogokolwiek z kręgu premiera z nową ustawą o HSYK będzie to trudne. Głównie dlatego, że prokuratorzy będą „staranniej” dobrani. Z kolei MIT ma szansę stać się gwardią przyboczną premiera odkąd ten stracił zaufanie do policji. Z takim zestawem ułatwień myślę, że RTE zechce zwołać przedterminowe wybory zanim sytuacja gospodarcza wyślizgnie się spod kontroli. 

Niestety to czy przedterminowe wybory się odbędą czy nie, nie ma znaczenia z punktu widzenia rządów prawa i podziału władz. Zmiany w HSYK i MIT zrywają bowiem z tymi podstawowymi zasadami systemu demokratycznego. Bez niezawisłych sądów i z upolitycznioną omnipotentną agencją wywiadowczą z tureckiej demokracji zostanie już tylko fasada. Mocno zresztą nadkruszona.

Tutaj link do przetłumaczonej na angielski rozmowy premiera z synem w sprawie 30 mnl. Euro z 17-go grudnia 2013 http://erdogansdollars.blogspot.se/

środa, 19 lutego 2014

Dusząca zasłona dymna



Przez kilka tygodniu rząd był w defensywie w związku z afera korupcyjną, więc niewątpliwy mistrz politycznego marketingu RTE przygotował nam nowy koszmar. Chodzi o Internet. Jest to tak naprawdę bomba hukowa, bo zaakceptowana dzisiaj przez prezydenta ustawa wprowadza poważne ograniczenia w swobodzie korzystania z sieci oraz właściwie pozbawia użytkowników jakiejkolwiek prywatności. Ale te oskarżenia to znów ataki takich złośliwców jak ja, bo przecież chodzi o Rodzine i młode pokolenie, które wyrasta z technologią, ale musi być strzeżone przed jej zgubnymi skutkami. 

Sytuacja i bez nowego prawa była już beznadziejna z prawie 40 tysiącami stron zablokowanych nakazem sądu. Do tego jeszcze należy dodać strony blokowane wedle własnego klucza przez uniwersytety i szkoły. Za moich czasów na studiach w Anatolii wiele stron dostępnych w kawiarenkach internetowych nie działało na terenie kampusu. I nie chodzi o oczywiste pornole, a o strony dotyczące konfliktu w regionie. 

Teraz będzie jeszcze lepiej – lepiej dla rządu oczywiście. Czyli co? Strona zgłoszona do zamknięcia będzie zamykana w trybie 24-ro godzinnym, a nawet w ciągu 4 godzin. Nie będzie wymagane orzeczenie sądu, bo wystarczy decyzja TIB (Ministerstwo Telekomunikacji i Komunikacji). Możliwa dotychczas prosta zmiana DNS nie będzie już możliwa. Na dodatek dostawcy Internetu są zobowiązani przechowywać dane o aktywności użytkowników przez okres 2 lat. Nie będzie już potrzebna zgoda sądu na wgląd w te dane, bo będą one dostępne na życzenie. Co więcej, jeżeli delikwent będzie chciał wejść na stronę z czarnej listy – nawet będąc nieświadomym – będzie to również zarejestrowane. 

Z nowym prawem w ciągu 4h znikną z Internetu pewnie takie rewelacje jak telefon RTE do szefa jednej z największych stacji telewizyjnych Haberturk 4 czerwca kiedy to premier osobiście zaangażował się w ustalanie treści paska informacyjnego. Trzeba też uznać w tym przypadku oddanie premiera sprawie, bo przebywał wówczas służbowo w Afryce Północnej. Po tym jak ta rozmowa wyciekła do Internetu wiele innych, m.in. z udziałem syna premiera, Bilala (nota bene tego, który miał aresztowany, ale tatuś wymienił prokuratorów z dnia na dzień i do aresztowania nie doszło) wyszły na jaw pokazując kolejny wymiar korupcji i sięgających wszędzie macek premiera i jego kliki. 

A jak już jesteśmy w temacie wymiany prokuratorów, to spieszę z donosem, że to było preludium do większej operacji. HSYK (Wysoka rada sędziów i prokuratorów) też doczekała się pakietu reform. Przedwczoraj parlament zatwierdził pakiet reform wprowadzający ministra i wiceministra sprawiedliwości w skład Rady. Co więcej, minister będzie miał prawo wpływać na organizację Rady włącznie ze zmianami personalnymi. W momencie podpisania ustawy przez prezydenta i opublikowania w Oficjalnej Gazecie Republiki Tureckiej[1] WSZYSCY w Radzie i pracujący dla niej będą odwołani i w ciągu 10 dni minister powoła nowy skład. Odwołani członkowie Rady nie będą mieli możliwości odwołania się o decyzji. Innymi słowy Rada zostanie podporządkowana władzy wykonawczej czyli upolityczniona. Niezawisłość sądów, i tak już wątpliwa, będzie tylko bajką. Po zmianach 22-u osobowa Rada będzie potrzebowała głosów tylko 12 członków, w tym ministra i wiceministra sprawiedliwości, którzy będą teraz równoprawnymi członkami. Czyli de facto wystarczy 10 osób. 

Jest to krok wstecz po tym jak w 2010 wprowadzono wybory wśród 12 tysięcy sędziów i prokuratorów w wyniku których obsadzane były stanowiska w Radzie. 

Nie ma co się smucić ograniczaniem niezawisłości sądów tudzież agresywną cenzurą. Wiedzieć będziemy mniej, więc okazji do frustracji będzie mniej i zadowolenie społeczne wzrośnie. Lub przynajmniej emigracja. Zostaną Ci, co w premiera wierzą i w ten sposób RTE osiągnie obiecywaną zaawansowaną demokrację. Alleluja!




[1] Odpowiednik Dziennika Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej

poniedziałek, 3 lutego 2014

Ali Ismail Korkmaz



Kolejny odcinek sądowej farsy w wersji anatolijskiej. Dzisiaj odbyła się pierwsza rozprawa oskarżonych o pobicie i zamordowanie Ali Ismaila Korkmaza. Ali Ismail został brutalnie pobity w nocy z 2 na 3 czerwca 2013 podczas antyrządowych protestów. Po 40 dniach na oddziale intensywnej terapii zmarł. Od początku policja próbowała manipulować materiałem dowodowym, który nawet na kilka tygodni „zniknął”. Dzięki uporowi rodziny, adwokatów i uwadze tysięcy ludzi udało się doprowadzić do identyfikacji i zatrzymania podejrzanych. 

Oficjalnie ze względów bezpieczeństwa, a tak naprawdę żeby utrudnić dojazd zainteresowanym sprawę przeniesiono z właściwego dla niej sądu w Eskisehir do Kayseri. Tam też dzisiaj odbyła się pierwsza rozprawa. Przeniesienie jednak nie wystarczyło. Kilka ulic dookoła sądu zostało zamkniętych dla ruchu na czas trwania rozprawy, czyli do 5 lutego. Okolicy „strzeże” 2 tysiące policjantów, helikopter i armatki wodne. Na głównych drogach dojazdowych do Kayseri ustawiono policyjne check-pointy, na których sprawdzana jest tożsamość osób jadących w stronę Kayserii. W ten sposób zatrzymano autobusy z ludźmi, którzy chcieli uczestniczyć w rozprawie. Również przy wjeździe do miasta ustawione są posterunki policji, gdzie legitymowani są wjeżdżający do miasta. Innymi słowy w Kayseri wprowadzono stan wyjątkowy. 

W sądzie pojawiło się z 200 prawników, parlamentarzystów i przedstawicieli partii opozycyjnych. Nie zezwolono na udział natomiast rodzinom pozostałych chłopaków zamordowanych latem przez policję. 

Przebywających w areszcie Mevlüt Saldoğan, İsmail Koyuncu, Ramazan Koyuncu, Muhammet Vatansever oraz Ebubekir Harlar oskarżono o morderstwo z premedytacją i prokurator domaga się kary dożywocia, natomiast odpowiadających z wolnej stopy policjantów: Şaban Gökpınar, Hüseyin Engin i Yalçın Akbulut oskarżono o współudział w morderstwie i grozi im od 10 do 15 lat pozbawienia wolności. 

Część oskarżonych zapiera się, że na oczy w życiu nie widzieli Ali Ismaila. Jeden z policjantów przyznał, że go lekko kopnął żeby zmotywować chłopaka do podniesienia się z ziemi. Inny zaś słyszał jakieś przekleństwa ze strony Alego, ale miał go w ogóle nie tknąć. 

W czasie zeznań oskarżonych matka Alego trzymałą cały czas jego zdjęcie. Rozprawę przerwano, gdyż jeden z obecnych członków rodziny oskarżonych rzekomo miał przy sobie broń. Policja po przeszukaniu stwierdziła, że będący w aktywnej służbie policjant nie miał przy sobie broni. Co innego twierdzą prawnicy, którzy zaalarmowali ochronę na widok broni. 

W czasie rozprawy doszło też do kilku emocjonalnych komentarzy ze strony rodziny zamordowanego Alego. Jego matka zaskoczyła wszystkich gdy na komentarz „psy przyszły” obruszyła się i powiedziała, że nie należy tak ubliżać zwierzętom. 

Niestety mało kto ma nadzieję, że dojdzie do skazania oskarżonych. 





Tutaj „odnalezione” nagranie z pobicia Alego: http://webtv.radikal.com.tr/turkiye/4806/ali-ismaili-boyle-oldurmusler.aspx

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wszyscy jesteśmy Ormianami

Znowu wpis o rocznicy i znowu krwawej. 19 stycznia 2007 zamordowany został ormiański dziennikarz i aktywista Hrant Dink. Nie był to ani wypadek ani przypadek. Była to egzekucja „zdrajcy narodu” wykonana przez strzał w plecy na ulicy przy siedzibie redakcji Agosu – jego dwujęzycznej gazety. Dink przez lata otrzymywał groźby, był też trzykrotnie sądzony za obrazę „tureckości” i raz skazany na poł roku za obrazę tejże właśnie. 

Dink miał bowiem czelność mówić o rzezi Ormian w 1915 nie jako o rzezi właśnie, jak wolą Turcy, ale jak o ludobójstwie. A tego publicznie powiedzieć nie wolno. Niepublicznie też raczej nie. A za odwagę mówienia idzie się do więzienia jako zdrajca. Celem Dinka było nie tyle wkurzanie Turków, co nawiązanie dialogu i próba rozliczenia się z przeszłością. Jego pismo, Agos, pierwsze dwujęzyczne (wcześniej istniały pisma tylko po ormiańsku) pismo adresowane było/jest zarówno do mniejszości ormiańskiej w Turcji, do diaspory i mieszkańców Armenii, ale także do Turków. 

Dinkowi wielokrotnie grożono. Policja w Trabzonie, skąd pochodzi zabójca, wiedziała o planowanym zamachu. Nie zrobiono jednak nic żeby powstrzymać zamachowca. Policja miała wiedzieć o zamachu, ponieważ jeden z oskarżonych o przygotowanie zabójstwa miał być policyjnym informatorem – oficjalnie tego nie potwierdzono o ile mi wiadomo. 

Już następnego dnia po zamachu, 17-sto letni Ogün Samast był w areszcie, gdzie aresztujący go policjanci pozowali z nim do zdjęcia na tle tureckiej flagi. Żeby nie było złudzeń: Samast został ujęty jako bohater, nie zamachowiec. Bohater, bo przecież Hrant był zdrajcą. 

W czasie przesłuchania Samast od razu przyznał się do zabójstwa. Zeznał też, że działał sam. W związku z takim oświadczeniem, zatrzymanych w tej sprawie innych podejrzanych o współudział Yasina Hayala i Erhana Tuncela zwolniono. 

Rodzina Dinka domagała się śledztwa i dotarcia do osób, które pomogły Samastowi. Ich zdaniem chłopak nie mógł sam tego zorganizować. 17-sto letni Samast, który nie skończył nawet szkoły w zaskakująco łatwy sposób odnalazł siedzibę gazety po tym, gdy podając się za studenta z Ankary Dink odmówił spotkania z nim. Wujek zabójcy też wyraził wątpliwości co do jego samodzielności. Początkowo sąd uznał, że Samast działał sam i skazał go na 22 lata pozbawienia wolności. 

Dopiero w maju 2013 roku prawnikom rodziny Hranta udało się doprowadzić do skazania Yasina Hayala na dożywocie za zorganizowanie zamachu. Dostał też dodatkowy rok za groźby pod adresem noblisty Orhana Pamuka. To zresztą nie jedyne jego kryminalne osiągniecia: brał też udział w zamachu bombowym na McDonald’sa w Trabzonie oraz na misjonarza. 

Ersin Yolcu i Ahmet İskender zostali skazani na 12 lat za współudział. Erhan Tuncel z kolei został wówczas zwolniony, ale ponownie zatrzymany w październiku oraz styczniu br. 

Po tylu latach udało się wreszcie ukarać ludzi bezpośrednio związanych z zamachem. Pozostaje jednak wiele pytań i wątpliwości. Nadal bowiem nie pociągnięto do odpowiedzialności komendanta policji w Trabzonie, który mógł, jeśliby chciał, zapobiec zamachowi. Wręcz przeciwnie, doczekał się szybkiego awansu. 

Fuat Turgut, adwokat Hayala był z kolei zamieszany w spisek znany pod kryptonimem „Ergenekon”, miał też powiązania z ultra-nacjonalistyczną Wielką Partią Jedności. Wydaje się więc ewidentne, że ta sprawa ma jeszcze drugie dno i prawdziwi mocodawcy nie zostali jeszcze odkryci. I pewnie nigdy nie będą przy obecnym stanie rządów prawa w Turcji. 

Wczoraj popołudniu ulicami Stambułu przeszły dziesiątki tysięcy ludzi chcących upamiętnić Hranta i domagających się sprawiedliwości. Skandowano m.in. „Wszyscy jesteśmy Hrantem, wszyscy jesteśmy Ormianami”. Morderstwo Hranta nie jest jednak wyjątkiem i nie tylko o sprawiedliwość dla niego wczoraj wołano. W rocznicę rozpoczęcia ludobójstwa Ormian 24 kwietnia 2011 od kuli kolegi zginął poborowy ormiańskiego pochodzenia Sevag Balıkçı. I tak jak sąd nie brał pod uwagę nacjonalistycznych motywacji Samasta, tak w przypadku zabójstwa Sevaga sąd uznał, że to był wypadek. Dziwny to wypadek, gdy w taki dzień ginie Ormianin. Nie powinno to jednak dziwić w kraju, gdzie premierowi zdarzyło się powiedzieć „za przeproszeniem Ormianin”. Tak, bycie Ormianinem w Turcji to bycie czymś gorszym, bo nawet nie kimś gorszym. 

Żeby nikt nie zapomniał gdzie jest miejsce Ormian w Turcji strona Agosu została wczoraj shakowana. Pojawił się portret Ataturka ze sztandarowym cytatem "Jakże jestem szczęśliwy będąc Turkiem". Zacytowano też słowa Hranta, za które został skazany i dpisano: "Nie zapomnieliśmy tych słów (chodzi o cytat Hranta) i nie pozwolimy ich zapomnieć! Nawet gdy na świecie zostanie jeden Turek, będziemy na waszym tropie. Nie zapominajcie o tym! To sprawa Ojczyzny!"

To nie koniec rocznicowych niespodzianek. Wczoraj policjanci stojący tuż przy siedzibie Agosu, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca Hranta Dinka, mieli na głowach białe czapki. Przy temperaturze 18 stopni. Białą czapkę nosił morderca Dinka…

Galeria zdjęć z wczorajszego marszu: 
http://www.radikal.com.tr/fotogaleri/turkiye/7_yil_oldu_hala_adalet_bekliyoruz_hrant_dink-1171537-2

czwartek, 16 stycznia 2014

Łapówkowa zawierucha

Od połowy grudnia nad Bosforem wrze. Dokonało się więcej zmian niż w czasie ulicznych protestów w czerwcu. Niestety okazało się też, że premier ulepiony jest z wyjątkowo trwałego ścierwa i nie porzuca władzy tak łatwo jakby można mieć nadzieję. 

Pierwsza fala aresztowań mnie ominęła, bo byłam akurat w Polsce. Oglądając w polskiej telewizji synów najważniejszych ministrów i zauszników RTE skutych i odprowadzanych w asyście policji miałam wrażenie, że to jakaś szopka noworoczna. Tymczasem dziś zrealizowano trzecią już falę aresztowań. W międzyczasie premier wymienił 10 członków rządu i 350 wysokich rangą funkcjonariuszy policji. 

Wśród zatrzymanych i aresztowanych są zarówno politycy i ich rodziny oraz wielkie szychy biznesu – głownie sektora budowlanego, którzy na szalonych projektach i wyłudzonych pozwoleniach na budowy zarabiali bajońskie pieniądze.

Największym szokiem było zatrzymanie 17 grudnia Abdullah Oğuz Bayraktara (syn ministra środowiska i urbanizacji), Barış Gülera (syn ministra spraw wewnętrznych) oraz Salih Kağan Çağlayana (syn ministra ds. gospodarki). Wymieniać tu ponad 120 nazwisk nie ma sensu, bo tyle osób zostało dotychczas zatrzymanych w związku z aferą korupcyjną. Około 30 przebywa nadal w areszcie oczekując na rozprawę. Na liście osób do zatrzymania pojawiło się też nazwisko syna premiera, Bilala, który zrobił fantastyczną karierę w sektorze transportu morskiego. Niestety wymienieni komendanci policji odmówili wykonania zatrzymań na polecenie prokuratora. 

Lista zarzutów jest oniemiająca: spekulacje złotem, handel pozwoleniami na budowy, fałszowanie dokumentów, defraudacja, przyjmowanie łapówek, wywieranie nacisku na polityke ministerstw przez synów polityków, nielegalne transfery pieniędzy. 

W trakcie przeszukań policja skonfiskowała 17,5 mln TL (prawie 6mln Euro). Są to pieniądze znalezione w gotówce w mieszkaniach zatrzymanych. Rekord pobił CEO Halkbanku, który m.in. w pudełkach po butach trzymał 14 mln lir. 

Według policji aresztowani są wynikiem prowadzonych od 2012 trzech odrębnych śledztw. Według premiera to zagraniczny spisek F.Gulena i jego zwolenników. Pocieszające jest to, ze policja potraktowała łapówkarzy na równi z innymi obywatelami, bo aresztowania odbyły się w kilku miastach w tym samym czasie we wczesnych godzinach porannych, czyt. ludzi wywleczono z łóżek. 

O dziwo premier wyszedł z tego obronną ręką pozbywając się niewygodnych ludzi i grając kartą ofiary. 

Natomiast policjant, który do przeszukiwanego mieszkania jednego z synów ministrów zamówił jedzenie, bo był głodny został przeniesiony. Kobieta, która z pudełkiem po butach przyszła na demonstrację została zatrzymana, bo okazuje się, że pudełko po butach jest teraz symbolem politycznym :D 

Więc normalne nadbosforskie szaleństwo trwa i nie ma co się łudzić, że to jakaś nowa era i że państwo prawa zacznie działać w Turcji. Po prostu komuś zależało na tym by potrząsnąć premierem i wyłudzić od niego więcej obietnic, wpływu na władzę lub nikt-nie-wie-o-co-poszło. Bo pewne jest jedno – gdyby nie czyjaś (F.Gulena) wola całej tej afery by nie było. Nie jest bowiem tak, że to wszystko zaczęło się nagle. 

W międzyczasie wyciekły też jakieś seks-nagrania brata premiera – to miało rzekomo przesądzić o zamknięciu w Turcji Vimeo.