poniedziałek, 8 września 2014

Wojny budowlane



Do 1270 robotników, którzy do września br. zginęli w pracy w Turcji, w sobotę dołączyło kolejnych 10-ciu. Wieczorem, ok. 19:45, czyli godzinę i 45 minut po zakończeniu zmiany, z 32-go piętra runęła winda zabijając znajdujących się w środku robotników. Na plac budowy natychmiast przyjechało więcej policji niż ekip ratunkowych, bo ratować nie było już kogo, gdyż wszyscy zmarli na miejscu. Policja też nie przyjechała po to by wszcząć dochodzenie, chyba, że odziały do zwalczania zamieszek nagle zostały oddelegowane do prac dochodzeniowych.

Nie był to pierwszy taki wypadek na tej budowie, która znajduje się na terenie byłego stadionu Ali Sami Yen w centrum Miecidiyekoy. Miesiąc temu ta sama winda spadła z 2-go piętra, ale jeden robotnik, który był w środku przeżył gdyż zadziałał spadochron. O wypadku poinformowano przedstawicieli firmy, ale nikt się tym nie przejął. Grozę wzbudza fakt, że od kilku tygodni nie działały poprawnie hamulce w tej windzie i jedynym sposobem na jej zatrzymanie, gdy nabierała niebezpiecznej prędkości, było uruchomienie hamulca awaryjnego i kołysanie kabiną by zatrzymać windę. . Na dwie godziny przed wypadkiem winda się zacięła, lecz zamiast ją zamknąć i wezwać odpowiednią ekipę, kazano elektrykom ją uruchomić. O 17:00, doświadczonego operatora windy zmienił nowy pracownik Hidir Ali Genc. Na budowie był od 5-ciu dni, a windę obsługiwał od 3. Najwidoczniej nie posłuchał starszego kolegi, który tłumaczył mu, że aby zatrzymać windę trzeba użyć hamulca bezpieczeństwa. Nie zrobił tego i zginął z pozostałymi robotnikami. Hidir Ali nie był profesjonalnym budowlańcem - był studentem drugiego roku na Wydziale Finansów w Tunceli. Pracował by zarobić na studia - nota bene teoretycznie bezpłatne, ale z racji braku stypendiów socjalnych niedostępne dla wielu młodych ludzi. 

Policja zatrzymała 8 osób w związku z wypadkiem, lub jak mówią robotnicy, morderstwami, lecz już zostali zwolnieni. Tymczasem ci, którzy chcieli rozmawiać z mediami o katastrofalnej sytuacji na budowie, są zastraszani a część przeniesiono na inne budowy albo w ogóle odesłano do miejscowości, z których pochodzą. Właściciele budowy za wszelką cenę chcą ukryć okropne warunki pracy, na placu budowy jednych z bardziej luksusowych wieżowców w mieście. Oprócz kompletnego braku troski o bezpieczeństwo pracy, warunki, w jakich mieszkali robotnicy są również przerażające co widać ze zdjęć tutaj : http://www.sendika.org/2014/09/torun-insaat-toplama-kampi-hapishaneden-beter-isci-koguslari/

Sobotni wypadek nie był też pierwszym śmiertelnym wypadkiem na budowie Torun Center. W kwietniu zginął 19-sto letni Erdogan Polat. Za jego śmierć firma zapłaciła 5,600 TL kary. Bez komentarza. Tymczasem Torunlar GYO w pierwszej połowie 2014 roku odnotował wzrost zysków o 965% w porównaniu do pierwszego półrocza 2013 i wynosiły one 271 mln TL. 

W niedzielę właściciel budowy Aziz Torun, kolega prezydenta RTE ze szkolnej ławki, na konferencji prasowej w pięciogwiazdkowym hotelu stwierdził, że mimo szkoleń robotnicy nie wykazują wrażliwości i nie dbają o bezpieczeństwo, więc wypadki na budowach się zdarzają i to chleb powszedni w tym sektorze. Brzmi znajomo? Powinno, bo niemalże dokładnie to samo powiedział RTE w maju, gdy w Somie zginęło 301 górników. W tym czasie wznowiono prace a w Miecidiyekoy zaczęły zbierać się tłumy związkowców i członków różnych organizacji socjalistyczno-rewolucyjnych. 

„Mordercą robotników jest Tayyip - miliarder”, „Kapitał rośnie, robotnicy umierają”, „AKP – złodzieje i mordercy” i wiele innych sloganów skandowało kilka tysięcy osób zgromadzonych w niedzielę popołudniu w proteście przeciwko AKP i rządowi, które wspierają system, w którym nagminnie giną robotnicy. Odkąd AKP doszło do władzy gwałtownie wzrosła liczba wypadków w pracy. W 2012 878 robotników zginęło podczas pracy, w 2013 1235 a do końca sierpnia br. 1270. Do tego dochodzą jeszcze niedoszacowane dane dotyczące wypadków, które nie są śmiertelne. A tych, w zależności od źródła jest od kilkudziesięciu tysięcy do 700 tys. rocznie. Ministerstwo Pracy szacuje, że w sektorze budowlanym i drogowym pracuje ok. 1,2 mln ludzi. Natomiast w systemie ubezpieczeń społecznych zarejestrowanych jest 42 tysiące. Stąd też wynika problem faktycznego oszacowania liczby wypadków w pracy i chorób zawodowych. W ostatnich latach szalona prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw lub outsourcing pracowników sprawił, że większość wypadków śmiertelnych ma miejsce w firmach podwykonawczych. 

Od soboty wieczór policja rozbiła obóz wokół placu budowy a w niedzielę od rana nad Miecidiyekoy latały policyjne helikoptery. Demonstranci, którzy chcieli przejść pod wejście na budowę zostali brutalnie zaatakowani gazem, gumowymi i chemicznymi kulami. Bez skrupułów policyjni bandyci gazowali kawiarnie, w których chowali się nie tyko demonstranci, ale i przechodnie bowiem do ataku gazowego doszło na jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań, które w niedzielne popołudnie pełne byłe ludzi. Obecni w Miecidieykoy mieli też okazję doświadczyć nowego typu gazu, który oprócz klasycznych objawów gazu pieprzowego, parzył też ciało. Czyli „Nowa Turcja,” która nadeszła wraz z wyborem RTE na prezydenta nadeszła w obłokach nowego gazu bojowego. Zdjęcia tutaj: http://www.sendika.org/2014/09/torun-centera-yuruyenlere-polis-saldirisi-kare-kare/

Premier od razu ogłosił zmarłych robotników „męczennikami” tym samym przyznając się niejako do tego, że rząd do spółki z biznesem prowadzą wojnę z robotnikami. Ofiar jest dużo, ale przy obecnej polityce będzie jeszcze więcej. 


Dzisiaj pracę przerwało kilka tysięcy robotników budowlanych w Halkali w Stambule, domagając się ustąpienia szefów. Blokując jedną z głównych autostrad protestowali przeciwko złym warunkom pracy: opóźnieniom w wypłacaniu wynagrodzeń, braku ubezpieczeń, braku przyzwoitych warunków noclegowo-sanitarnych włącznie z karaluchami w jedzeniu. 









piątek, 22 sierpnia 2014

BMW

Minęły już prawie dwa tygodnie od zwycięstwa RTE w wyborach prezydenckich, ale klej, którym przywierał do stołka jest silny. Jedna ze stacji miała problem z tym faktem, i w którymś z wydań wiadomości napisy głosiły, że premier i prezydent RTE wziął udział w jakiejś tam uroczystości. Jego zwolennicy od lat byli przekonani o jego nieomylności graniczącej z boskością, a teraz słowo ciałem się stało i RTE występuje w dwóch osobach. Pierwszą poważniejszą decyzją prezydenta-elekta (jako osoba wątpiąca w boskość RTE będę się posługiwać tym terminem ), było nadanie imienia trzeciemu lotnisku, którego budowa ruszyła w stambulskich lasach…Nawiązując do JFK nowe lotnisko będzie mieć nazwę RTE. Skoro jest już uniwersytet w Rize jego imienia oraz ryby to czemu nie lotnisko, prawda? Z tymi rybami to żaden żart, bo profesor wydziału wodnego czy jak tam to zwał, odkrył trzy gatunki ryb i nazwał je na cześć RTE (Alburnoides recepi'), jego żony Emine ('Alburnoides emineae) i jeszcze prezydenta A.Gula ('Alburnoides velioglui'). 

Wracając do kleju i stołka. Otóż wczoraj najwspanialszy ze wspaniałych ogłosił swojego następcę w fotelu premiera i lidera partii: będzie nim dotychczasowy minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu. Davutoglu spełnia najważniejsze kryterium z perspektywy RTE: nie jest zagrożeniem, ot taki BMW (Bierny, Mierny, ale Wierny). Oderwany od kariery akademickiej wraz z powierzeniem mu roli doradcy a potem teki szefa MSZ w 2009 roku, Davutoglu pozbawiony jest własnego zaplecza politycznego. To RTE go znalazł i posadził na świeczniku. 

Wkładem przyszłego premiera w politykę zagraniczną Turcji była doktryna „zero problemów” z sąsiadami. Z doktryny poza ładnym sloganem nic nie zostało, bo stosunki Turcji z Egiptem, Izraelem, Syrią, Irakiem i Cyprem dalekie są od „zera problemów.” Chyba, że za sąsiada uznamy Islamski Kalifat proklamowany przez ISIS, to wtedy będziemy dysponować jednym przykładem sukcesu doktryny. Bowiem zaledwie tydzień temu, Davutoglu wił się jak wąż żeby nie potępić ISIS i nie nazwać ich terrorystami (OK, wiem, że z ta etykietką są kłopoty, ale chodzi o to, że jako szef MSZ nie zajął jasnego stanowiska wobec raczej bezspornego barbarzyństwa dżihadystów). Szukał raczej winnych wśród alewitów i szyitów, którzy mieli wygenerować złość dżihadystów. Miło, że ktoś zdobywa się na wysiłek i psychologizuje bojowników. Rozumiem też, że ministrowi z trudem może przychodzić , potępienie działalności Kalifatu, bo po jego stronie walczy sporo tureckich sunnickich ochotników. No i jako skrytemu miłośnikowi Bractwa Muzułmańskiego też nie wypada potępiać ideologicznych kuzynów. 

Żeby nie było niejasności: RTE nie odchodzi w cień, po prostu zmienia pałac na większy, bo rządzić będzie dalej, tak jak profetycznie pokazał dziennik telewizyjny: występować będzie w dwóch osobach.

czwartek, 21 sierpnia 2014

O tureckiej gościnności

Turcy lubią chlubić się swoją gościnnością. Bywa doprawdy oszałamiająca: na granicy ubezwłasnowolnienia gościa. Przyznam, że bywa to miłe, gdy ktoś częstuje np. zimnym arbuzem w upalny dzień. Niestety okazuje się, że ta gościnność to raczej slogan z turystycznych broszur albo przeznaczona jest dla swoich i ewentualnie białych ludzi.

Od kilku tygodni coraz częściej czytam o atakach czy próbach linczu syryjskich uchodźców. Fakt, jest ich sporo, bo ok. 1,4 mln. , ale to jeszcze nie powód żeby się na nich rzucać z nożami, prętami i maczetami.
Schemat jest zazwyczaj podobny. Syryjczyk źle spojrzy, źle się odezwie albo zrobi coś innego, co w wydaniu Turka nie spotkałoby się z żadną reakcją. W Gaziantepie kierowca samochodu na syryjskich rejestracjach potrącił kobietę z dzieckiem. Są w dobrym stanie, ale policja musiała ratować kierowcę z rąk tłumu. Tego dnia kilka innych samochodów z syryjskimi tablicami zostało zaatakowanych a zwieńczeniem dnia był przemarsz tubylców przez dzielnicę zamieszkaną przez Syryjczyków z hasłami „Turcja jest nasza.” Zaatakowano też mieszkania. W Dilok Syryjczycy zabili właściciela mieszkania, które wynajmowali. Po kilku dniach starć okazało się, że zabójstwo to miało związek z gwałtem syryjskiej kobiety. Takich historii jest więcej.

Mazlumder, islamska organizacja praw człowieka, opublikowała wstrząsający raport nt. sytuacji kobiet. 75% uchodźców w Turcji to kobiety i dzieci, które często narażone są na przemoc seksualną. Przy granicy z Syrią rozwija się intratny biznes handlu kobietami. Zainteresowany składa listę życzeń a pośrednicy szukają kandydatki, po okazaniu, jeżeli nabywcy towar odpowiada dochodzi do transakcji. Pośrednik zarabia ok. 500TL czyli z 160-170 Euro. Bardzo często kupowane kobiety zostają drugą lub trzecią żoną nabywcy. Biorą ślub przed imamem, więc kobieta nie nabywa żadnych praw. Szerzy się też prostytucja.
Przemoc nie jest bynajmniej jedynym zmartwieniem uchodźców. Dwie trzecie mieszka poza 22 obozami przygotowanymi przez rząd. Rozrzuceni są po 9 największych miastach Turcji, gdzie próbują przetrwać mimo braku niemalże jakiejkolwiek pomocy. Stają się tym samym łakomym kąskiem dla różnego rodzaju gnid. I tak mieszkania, których prawie nikt by nie wynajął w Stambule nagle osiągają dramatycznie wysokie czynsze. Słyszałam o czynszach w naprawdę odległych i raczej zrujnowanych dzielnicach, które osiągały wysokość czynszu w nowiutkich, świecących mieszkaniach w renomowanych okolicach. Nagminne jest też podwyższanie czynszu z dnia na dzień i grożenie eksmisją.

Pracy nie ma, a jak jest, to bardzo nisko płatna.  Syryjczycy, którzy z desperacji godzą się na głodowe stawki stają się obiektem nienawiści tubylczych robotników, którzy i tak już pracowali za marne pieniądze. Teraz biedacy konkurują z biedakami o pracę a biznesmeni zacierają ręce. Spowalniające stambulskie wielkie budowy mają fantastyczną okazję do obniżenia kosztów robocizny. Bo nie dość, że można płacić mało a za ubezpieczeni płacić nie trzeba, to i tak się nikomu nie poskarżą na wyzysk, bo przecież nie mają pozwolenia na pracę.  

Ci, którym nie uda się znaleźć dachu nad głową koczują w parkach lub rozbijają namioty na obrzeżach miast. Stambulscy życzliwi sąsiedzi wielokrotnie składali zażalenia do władz, które nasyłały policję, by usunęła koczujących a namioty spaliła. Na początku sierpnia przeprowadzono wreszcie skoordynowaną czystkę zbierając wszystkich bezdomnych uchodźców celem wywiezienia do obozów przy granicy. A warunki w tych obozach są tak straszne, że ludzie wolą żyć w parku niż tam zamieszkać.

Wielu uchodźców boi się wychodzić na ulicę. Szerzy się paranoiczna obawa o bezpieczeństwo. Wczoraj słyszałam, że przy granicy Turcy kogoś powiesili. W prasie nie znalazłam żadnej wzmianki. Może to prawda, a może plotka? Przerażające jest to, że taka plotka może być zapłonem kolejnych starć…a rząd udaje, że nic się nie dzieje i uchodźcom jest dobrze. Tymczasem od lat wspierane przez Ankarę ISIL terroryzuje Irak i kolejne tysiące uchodźców docierają do Turcji…


piątek, 23 maja 2014

Siedzieć cicho czy wypierdalać?

Urodzić się alewitą w Turcji to naprawdę pech. Już chyba lepiej Ormianinem. Wczoraj minął kolejny miesiąc od śmierci Berkina i kilkunastu członków Dev-Genç- Rewolucyjnej Młodzieży zorganizowało protest. Policja oczywiście zaatakowała z typową dla siebie zawziętością. Demonstranci rzucili jakimś rachitycznym mołotowem w wóz opancerzony. W odpowiedzi policja otworzyła ogień. Zginął uczestnik uroczystości żałobnych w pobliskim cemevi (alewicki odpowiednik sunnickich meczetów).  Strzelano bowiem na oślep. Potem od nadmiaru gazu ekipy ratunkowe nie mogły dostać się do rannego Uğura Kurta. Zmarł kilka godzin później w szpitalu. Choć policja terroryzuje Okmeydanı nieustannie od czerwca, kiedy to właśnie postrzelili Berkina, to teraz doszło to niewyobrażalnej eskalacji. W nocy ranna została kolejna osoba – mężczyzna w średnim wieku postrzelony w oko. Czekał na pomoc 40 minut, bo był tuż za linią policji i nie pozwolili wezwać karetki. Zmarł dziś rano. Nie ustalono jeszcze jego tożsamości.

Przerażające są, wspominane przeze mnie już wielokrotnie, podwójne standardy. W innych, nie-alewickich dzielnicach policja tak łatwo nie używa ostrej amunicji. Gdy wkraczają natomiast w rejony zamieszkane przez alewitów biegają po ulicach jak po planie filmu akcji z Bondem. Broni nawet nie chowają w kabury a wpychają za paski od spodni. Takie policyjne chojraki.


Wczoraj też brat prezydenta stambulskiej sekcji Czerwonego Półksiężyca, İlhami Yıldırm, ładnie wszytko podsumował: „Ya bu ülkede eşşek gibi sessizce yaşayacaksınız ya da defolup gideceksiniz!” czyli: „Albo zostaniecie w tym kraju i będziecie cicho jak osły, albo wypierdalajcie stąd!”

środa, 21 maja 2014

Słodka śmierć górnika

Kiedyś naiwnie sądziłam, że większej buty niż wypieranie się nagrań dokumentujących korupcję nie zobaczymy już w wydaniu RTE. Niestety myliłam się. Gdy pod ziemią w kopalni Soma były jeszcze dziesiątki uwięzionych górników, premier mówił o „przeznaczeniu” górników. Tak, bowiem taki już górniczy los, że trzeba ginąć pod ziemią, a ci, którzy się oburzają i szukają winnych, to prowokatorzy. Oczywistą oczywistością są bowiem wypadki. Żeby udowodnić i tak już oczywiste fakty, premier przypomniał wszystkim o wypadkach w kopalniach w Anglii i USA….z XIX wieku!

Powiedział też, że nie ma o co robić szumu, bo wiadomo, że szum sprzyja prowokatorom i sabotażystom. Prowokatorem był też mężczyzna skopany przez doradcę premiera – zdjęcie obiegło cały świat, ale w Turcji wielu wierzy, że to istotnie była prowokacja. Potem okazało się, że premier osobiście spoliczkował dziewczynę, której tata zginął w kopalni. Naiwnie sądziłam, że śmierci ponad 300 osób oraz takiego pokazu arogancji i agresji rząd nie wytrzyma. O jakże się myliłam. Nawet minister energetyki ma się dobrze w swoim ministerialnym fotelu. Sytuacją nie zdaje się też zanadto martwić właściciel kopalni. Pierwsze publiczne wystąpienie zorganizował 3 dni po pożarze. Mówił coś o bezsennych nocach i jak to górnicy byli mu braćmi i synami. Ciekawam czy swoim synom też daje 40 TL kieszonkowego dziennie. Bo za tyle pracowali górnicy w jego kopalni. Bardzo ojcowska stawka dobowa. Wiadomo też, choć nie oficjalnie, że część górników nie była zatrudniona bezpośrednio przez kopalnie, a pracowali na kontrakt dla innej firmy. Prawdopodobnie nie byli ubezpieczeni. Być może dlatego w dzień po wypadku padła strona tureckiego odpowiednika naszego ZUS-u. Żeby związki nie mogły sprawdzić jak wygląda kwestia ubezpieczeń.

Z ubezpieczeniem czy bez, i tak zwłoki, które wyciągano spod ziemi rejestrowano jako stan krytyczny i rzekomo umierali w karetkach – w ten sposób można zaoszczędzić na odszkodowaniach dla rodzin. Na początku twierdzono, że jest tyle ofiar, bo górnicy nie poszli do tzw. kabin życia. Więc sami sobie winni. No i masek nie nosili do pracy. Dopiero po kilku dniach potwierdzono, że kabin życia nie było – było kilka, ale nie na tyle żeby umożliwić schronienie wszystkim pracownikom. Kilkunastu dostało się do jednej z takich kabin, ale i tak zmarli z powodu braku tlenu – była tylko jedna butla z tlenem. A te maski to też raczej jak z wystawy o górnictwie w Anglii na początku wieku. Ktoś ładnie w Internecie porównał maski policjantów, którzy też z gazem pojechali do Somy a maski górników.

Niech nikt nie myśli, że to jacyś złośliwcy opowiadają takie brzydkie rzeczy o jednym z głównych sponsorów kampanii AKP – Soma Holding. Ten węgiel rozdawany darmo jako kiełbasa wyborcza, to z tej kopalni. A żona właściciela jest radną w Somie z ramienia AKP. AKP miało duże poparcie w Somie, bo ponoć bez rekomendacji od lokalnego oddziału AKP nie można był dostać pracy. Ale nawet mieszkańcy Somy się zorientowali, że są tylko mięsem dla premiera i wygwizdali go, gdy ten w fanfarach przyjechał dwa dni po wypadku. To wtedy premier się tak rozzłościł, że aż doszło do rękoczynów. Nota bene do somy wysłano ponad 1200 policjantów i tylko 400 ratowników. To wiele mówi.


Kurz powoli opada. Niby jest jakieś dochodzenie, ale w jego wynik chyba już nikt nie wierzy. Jeden z doradców kopalni Orhan Kural, inżynier, wykładowca na uniwersytecie technicznym w Stambule stwierdził, że zatrucie tlenkiem węgla to „słodka śmierć”, bo bezbolesna. Rzekomo został źle zrozumiany. Ech, jak słodko jest umierać za węgiel i 40 TL dziennie… 

czwartek, 13 marca 2014

#BerkinElvanÖlümsüzdür II

W konwoju pogrzebowym w Stambule wzięło udział ponad milion osób. Od wczesnego popołudnia ludzie zaczęli się zbierać na trasie przejazdu konwoju. Tysiące licealistów i studentów zbojkotowało zajęcia. Tak niskiej średniej wieku zgromadzonych nie było w czerwcu. Bohaterkami dnia są dla mnie młode uczennice, które jakoś przekonały swoich ojców do uczestniczenia w pochodzie. Widziałąm ich kilkanaście -młode dziewczęta i pochmurni ojcowie idący pod rękę.

Po pogrzebie policja nie wytrzymała i zaatakowała. Walki trwają nadal. Od nadmiaru gazu zmarł na zawał serca jeden policjant. Kilka godzin póżniej w Stambule zginął jeden z demonstrujących. Okoliczności jego śmierci nie są na chwilę obecną znane. Wiadomo, że politycznie był radykalnie na prawo.

Ludzie są wściekli. Policja też. Z tą różnicą, że od czerwca tureckie MSW nabyło nowy, bardziej śmiertelny sprzęt. To, co pamiętam z czerwca jeżeli chodzi o taktykę policji i możliwości sprzętowe wydaje się teraz zamierzchłą przeszłością. Są lepiej uzbrojeni i dysponują lepszymi, szybszymi i bardziej zwrotnymi wozami opancerzonymi. To może dlatego aż cztery osoby wczoraj zostały zgnicione pod ich kołami. Używają też chyba podejrzanych ładunków, bo wielokrotnie widziałam jak odpoczywające oddziały zbierały coś z ulic. Coś na tyle małego, że mogłoby to być łuskami. Nie wiem co dokładnie, ale coś pieczołowicie wyłuskiwali z asfaltu.

Zobaczymy co będzie jutro. Jedno jest pewne: nikt tak łatwo nie wróci do codzienności.

Zostawiam Was z piosenką Bandisty "Hadi Barikata" czyli "Na barykadę". "Na barykadę, za chleb, sprawiedliwość i wolność" śpiewają w refrenie...

https://www.youtube.com/watch?v=-3M9TJ_WnNo

środa, 12 marca 2014

#BerkinElvanınKatiliDevlettir

Dzisiaj piszę w złości. Obezwładniającej. Może to uboczny skutek gazu.

Zmarł dziś Berkin Elvan – 14-sto letni chłopak postrzelony kanistrem z gazem 16-go czerwca w czasie protestów w Parku Gezi. Nie dostał się na linię strzału, bo rzucał kamieniami. Nawet nie było go w parku. Wyszedł po chleb, ale zamiast do piekarni trafił do szpitala na kilka miesięcy. Po kilkuset dniach w śpiączce dziś zmarł. Strony pro-rządowe sugerują, że data jego śmierci jest wykalkulowana żeby zakłócić kampanię wyborczą. Więc nie dość, że to młodociany terrorysta to jeszcze nawet śmiercią sabotuje wyborczy sukces AKP. 

Od rana w całej Turcji ludzie zbierali się organizując sit-iny i minuty milczenia. Wieczorem w kilkunastu miastach tysiące wyszły na ulice. Znów ktoś spuścił ze smyczy policję, która jakby chcąc udowodnić, że protestujący mają rację nazywając ich mordercami, zaatakowała z typową dla siebie zawziętością. W całym kraju są dziesiątki aresztowanych, kilka osób potrąconych przez wozy opancerzone. Jest też nastolatek postrzelony w głowę kanistrem z gazem, ale na szczęście jest w dobrym stanie. Do tego gaz i gaz i znów gaz. Wszędzie. Nawet na stacjach metra. 

To nie jedyny powód mojej wściekłości. Ta sama policja, która na ulicach atakuje ludzi zabija też na co dzień w nieco mniej spektakularny sposób. Dziś w sądzie z rąk jeszcze męża zginęła kobieta, która próbowała się z nim rozwieść. Miała nawet ochronę policyjną, co jest naprawdę rzadkością w Turcji. Jakimś jednak cudem mordercy udało się wnieść broń do budynku sądu. Jak? Nie mam pojęcia, bo gdy wybieramy się do sądu na rozprawy przeciwko policji lub szeroko pojętej władzy, ochrona trzepie niemalże do bielizny. Ale widocznie są równi i równiejsi. 

W zeszłym tygodniu wstrząsnęła mną z kolei śmierć jednej z naszych studentek. Zastrzelił ją były chłopak w autobusie pełnym ludzi. Ot tak, wyjął broń i oddał 6 strzałów po czym wysiadł i wrócił jak gdyby nigdy nic do domu. Rzekomo gdy w telewizji zobaczył wiadomości na swój temat się powiesił. Trzy dni przed śmiercią, dziewczyna poszła z bratem i ojcem na policję zgłosić groźby ze strony byłego chłopaka. Policjanci uznali, że dziewczyna przesadza. 

Taki to był ostatni tydzień nad Bosforem. Oczywiście kolejne nagrania korupcyjne wyciekły do Internetu, ale tych nie mam siły już śledzić. Są one ważne, ale są częścią większej politycznej gry. Tymczasem na co dzień dzieje się tyle w kwestii łamania podstawowych praw człowieka, że korupcja wydaje mi się naprawdę banalna. Wiem, że to wszystko się ze sobą wiąże, ale bardziej przeraża mnie niska wartość ludzkiego życia nad Bosforem. Zwłaszcza wartość życia kobiety. Czemu się zresztą dziwić, skoro nawet 8-go marca policja zaatakowała gazem pochód feministek. 

Turystów zawsze zachwyca obraz wyzwolonych tureckich kobiet. Miarą tego wyzwolenia mają być kuse spódniczki. Czego nie widać to wszechobecnej przemocy wobec kobiet, które je noszą. Ale nie trzeba się wcale stroić żeby zginąć z rąk męża, brata, ojca czy chłopaka. Wystarczy być kobietą. Tylko tyle wystarczy żeby zginąć i żeby nikt nie został ukarany. Za napisanie złego słowa o premierze wymierzane są wyższe kary niż za zabójstwo żony albo uprowadzenie i gwałt zbiorowy na nieletniej. Debata natomiast zazwyczaj skupia się na chustach, które stały się najważniejszym tematem dla polityków, dziennikarzy, zachodnich turystów i często też niestety feministek. Ale ta chusta ani nie chroni od przemocy ani jej nie prowokuje. Jest zupełnie bez znaczenia. 

I tak od Berkina doszłam do przemocy wobec kobiet. Wbrew pozorom obie sprawy mają wiele wspólnego. Sprawcy śmierci Berkina pewnie nigdy nie zostaną odnalezieni a co dopiero skazani. Sprawcy większości aktów przemocy wobec kobiet też pozostają formalnie niewykryci. Nie ma sprawiedliwości dla ofiar. Są rządy policji.