sobota, 28 grudnia 2013

Dwa lata od masakry w Uludere

28 grudnia 2011 w nocy tureckie siły powietrzne zbombardowały grupę przemytników zabijając 34 osoby w tym kilkoro dzieci (10-11 lat).

Według oficjalnej wersji był to wypadek, bo celem mieli być partyzanci PKK. Władze poniekąd oskarżały zabitych o bombardowanie, bo przecież nie musieli nielegalnie przekraczać granicy. Warto zaznaczyć, że nie byli to przemytnicy broni czy narkotyków - przerzucali przez granicę cukier i ropę. Oba produkty są drogie w Turcji (benzyna i ropa w Turcji należą do najdroższych na świecie), więc najzwyczajniej przerzucali rzeczy, które łatwo można spieniężyć lub wykorzystać do ogrzewania domów zimą. 

Winnych nie ma do tej pory. Śledzwa (rzetelnego) też nie. Są tylko rodziny i tysiące wściekłych ludzi regularnie się zbierających i regularnie atakowanych przez policję. 

Żołnierze izraelscy atakujący Mavi Marmara to przestępcy. Tureckie Siły Zbrojne bombardujące nastoletnich cywili po prostu popełniają błędy. 

Krótki dokument nt. masakry. Występuje też jeden z ocalałych. Ostrzegam – jest kilka bardzo drastycznych ujęć spalonych zwłok. https://www.youtube.com/watch?v=kNbV6GGa4kI#t=284

piątek, 20 grudnia 2013

Powrót do życia


Nie mając jeszcze pomysłu jak opisać bieżącą aferę korupcyjną, która jest kolejną odsłoną sygnalizowanego już wcześniej rozejścia się między ruchem Fetulaha Gulena a AKP, wrócę do wydarzeń z grudnia 2000 roku…

Od połowy lat 90-tych trwał dość silny ruch oporu wobec więzień typu „F”. Są to pojedyncze cele, w których zamknięci są głównie więźniowie polityczni. Kontakt z innymi więźniami ograniczony jest do minimum, a w wielu przypadkach całkowicie zabroniony. Prawo do wizyty przysługuje dwa razy w miesiącu, podobnie rozmowa telefoniczna. Teoretycznie w wyniku akcji protestacyjnych i głodówek, o których więcej za chwilę, więźniowie mają prawo spędzić kilka godzin tygodniowo w większej grupie, ale jest to raczej przywilej niż prawo, więc często spędzają miesiące w zupełnej izolacji. Jeżeli chodzi o sanitarno-lokalowe warunki, to nawet Europejski Komitet Przeciwdziałania Torturom wyraził się pochlebnie o tych więzieniach. Izolacja natomiast, zdaniem wielu organizacji monitorujących przestrzeganie praw człowieka m.in. Amnesty International czy Human Rights Watch, jest formą nieludzkiego traktowania.

Pierwsze akcje protestacyjne i strajki głodowe zaczęły się w połowie lat 90-tych. W 1996 roku 12 więźniów zmarło na skutek strajku głodowego – protestowali przeciwko przeniesieniu z cel zbiorowych do nowo otwartych cel typu „F”. Podobnie, 20 października 2000 roku 865 więźniów podjęło strajk głodowy zapowiadając, że są gotowi na śmierć głodową. Byli to więźniowie polityczni, lewacy. Domagali się przede wszystkim zlikwidowania więzień typu „F”, ale także pomocy lekarskiej i finansowej dla osób z nieodwracalnymi stratami na zdrowiu w wyniku strajków głodowych w 1996, odwołania ministrów i oficerów odpowiedzialnych za wcześniejsze akcje pacyfikacyjne w więzieniach, w wyniku których kilkadziesiąt osób straciło życie lub zdrowie.

19 grudnia 2000r. w nocy wojsko i żandarmeria wkroczyły do 20 więzień w ramach akcji pacyfikacyjnej pod kryptonimem „Powrót do życia”. W wyniku ataków, w których użyto miotaczy ognia, granatów, ostrej amunicji i bardzo dużej ilości gazu, zginęło 30 więźniów. W wielu więzieniach wybuchły pożary. W Bayrampaşa kobietom uciekającym od ognia podawano koce nasączone fosforem. Mnóstwo osób odniosło ciężkie obrażenia.

Władze i media podawały, że więźniowie stawiali opór i mieli nawet strzelać z karabinów maszynowych, które rzekomo pochowane w celach. Mieli też podpalać własne cele, w których byli zamknięci.

20 grudnia przetransportowano do więzień typu „F” 490 osób. Oczywiście nie obeszło się bez tortur, w tym gwałtów zarówno na kobietach i mężczyznach. Kilkunastu więźniów złożyło skargi do prokuratury. 3 stycznia 2001 ministerstwo sprawiedliwości otwarcie podało liczby więźniów, którzy zaczęli kolejny protest: w 41 więzieniach 1118 osób było na strajku głodowym, lub śmiertelnym. Do końca kwietnia 2001 23 osoby zmarły na skutek śmierci głodowej, z czego 4 osoby na wolności.

Postępowanie prokuratorskie wobec nadużywających przemocy żołnierzy trwa. 13 lat. I nie zbliża się ku końcowi.

Więzienia typu „F” mają się dobrze i są w większości zamieszkane przez więźniów politycznych. Wprawdzie powinni tam też trafiać najgroźniejsi przestępcy, jednak trafiają tam głównie działacze lewicowi oskarżeni o członkostwo w organizacji terrorystycznej.

Operacja „Powrót do życia” była niemalże transmitowana na żywo, nie przebiła się jednak to szerszej świadomości społecznej. O faktycznym podłożu strajków wiedzą nieliczni, którzy mają w zwyczaju czytać nie mainstreamowi media. Pozostali nadal wierzą, że więźniowie jakimś cudem atakowali żołnierzy ostrzałem z karabinów maszynowych.

Co więcej, operacja jest też kolejnym przykładem absolutnej bezkarności państwa wobec obywateli, którzy nie mieszczą się w ramach uznawalnej wspólnoty. Państwo toczy otwartą wojnę z organizacjami lewicowymi i nie szczędzi ani środków ani wysiłków. Po raz kolejny widać, że wymiar sprawiedliwości służy tylko „zatwierdzonym” grupom społecznym o niekontrowersyjnych poglądach politycznych.


Wczoraj natomiast policja zaatakowała grupkę osób, które chciały oświadczeniem prasowym upamiętnić wydarzenia z 2000 roku.



Szczegółowe info nt. operacji znajduje się w raporcie HYD (Helsinki Yurttaşlar Derneği) http://www.hyd.org.tr/?pid=304#

Dobrą ilustracją tematu są też filmy: „Simurg” i „F-tipi”. Simurg opowiada historię kilku więźniów, którzy przeżyli strajki głodowe lat 90-tych i teraz borykają się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Z kolei „F-tipi” pokazuje losy kilku osób odizolowanych w jednoosobowych celach.

czwartek, 12 grudnia 2013

Yüksekova: postscriptum



Policja zaatakowała kilka tysięcy ludzi zgromadzonych  na pogrzeb zmarłych Mehmet Reşita İşbilir i Veysela İşbilir. Ranny w głowę Bemal Tokçu zmarł wczoraj w szpitalu. Oczywiście to też terrorysta. 

Są też wyniki sekcji zwłok: w ciele Reşita znaleziono 6 kul a u Veysela 2. Czyli nie był to "wypadek", bo 6 kul nie trafia kogoś ot tak, po prostu. Zresztą władze nawet nie tłumaczą tego jako "wypadek". Zginęli terroryści, więc nie ma potrzeby dalszych wyjaśnień. 

Przez kilka dni w kilkunastu miastach trwały protesty, bo jak zwykle w takiej sytuacji nie ma dochodzenia i prokuratura nawet nie próbuje szukać odpowiedzialnych za śmierć demonstrantów. 

W Karsie aresztowano 11 studentów, których część została oskarżona o "propagandę w imieniu organizacji" a część o "członkostwo w organizacji" oczywiście terrorystycznej. A protestowali przeciwko akcji policji w Yüksekovej.

A porwani żołnierze zostali oddani cali i zdrowi w ręce BDP.

niedziela, 8 grudnia 2013

Martwi? to znaczy, że nie byli niewinni

Istnieje zasadnicza różnica między tym, jak policja rozprawia się z Białymi Turkami (z zachodniej Turcji, wykształceni, etnicznie tureccy, sunnici itd.), czy w ogóle z demonstrantami na zachodzie lub w etnicznie tureckich i sunnickich dzielnicach, a tym co wyprawiają w Północnym Kurdystanie i kurdyjsko-alewickich dzielnicach większych miast. Przykładem niech będą wydarzenia z Yüksekovej w prowincji Hakkari, gdzie 6 grudnia policja zastrzeliła dwóch uczestników oświadczenia prasowego. W kilka godzin dwóch mężczyzn zginęło od kul policji, która chciała potem zarekwirować (a dosłowniej wywlec) ciała ze szpitala żeby nie dopuścić do sekcji zwłok.

Wszystko zaczęło się koło południa 6 grudnia, gdy grupa ok. 150-200 osób zebrała się w sprawie zbezczeszczenia cmentarza partyzantów PKK. Wkrótce po oświadczeniu prasowym grupa została zaatakowana gazem, wodą i plastikowymi kulami przez policję. W odpowiedzi demonstranci tradycyjnie rzucali kamieniami, sztucznymi ogniami i ponoć koktajlami Mołotowa. Po wieczornym ezanie doszło do eskalacji i do akcji weszły grupy specjalne policji (özel harekât timleri). Wtedy też zginęli Mehmet Reşit İşbilir i Veysel İşbilir. Ogólnotureckie media od razu okrzyknęły zastrzelonych mężczyzn członkami PKK. Oczywiście na zasadzie, że każdy demonstrujący Kurd musi być terrorystą. Ci mężczyźni, niestety dla policji i mediów, nie wpisują się w tą narrację. Co więcej firma Reşita miała udział w budowie posterunku na trasie Esendere-İran oraz bramy wjazdowej Departamentu Bespieczeństwa w Yüsekovej. Kijem w oczy mediów niech będzie też to, że w odróżnieniu od stereotypowych Kurdów[1] Reşit płacił podatki, bo jego firma była zarejestrowana – dlatego też mógł mieć udział w tak ważnych poniekąd budowach. Czy członek partyzantki zarabiałby pieniądze na budowie posterunków znienawidzonej policji? Rozwiązanie tej logicznej zagadki zostawię kreatywnym mediom tureckim. 

Z kolei Veysel pracował w warsztacie samochodowym. Byli to więc znani członkowie lokalnej społeczności. Nagle, gdy zginęli od policyjnych kul, stali się terrorystami. 

Według policyjnej wersji Reşit i Veysel zginęli w wyniku starcia z policją. Zdjęcia zwłok mają temu przeczyć. Nie tyle zresztą przeczą policyjnej wersji, co wskazują na duże prawdopodobieństwo egzekucji. Reşit był postrzelony m.in., na wysokości serca, z kolei jedna z kul, która trafiła Veysela, przebiła się z ramienia w szyję. 

Na tym dramat się nie kończy. W szpitalu, w którym stwierdzono zgony, zebrała się rodzina i grupa demonstrantów. Zostali zaatakowani przez policję, która nie tylko rzucała gaz w okolicy szpitala, ale także wtargnęła do szpitala, gdzie również użyli gazu. Oczywiście nie zwracając uwagi na fakt, że w szpitalu oprócz rzeczonych zwłok i demonstrantów znajdowało się mnóstwo pacjentów. Celem policyjnego nalotu na szpital było przejęcie zwłok –najprawdopodobniej żeby nie dopuścić do sekcji zwłok. Zgromadzeni z rodziny zabitych oraz obecni demonstranci próbowali powstrzymać mundurowych, którzy odpowiedzieli jeszcze większą przemocą tj. gazem i strzelając plastikowymi dla odmiany kulami. W końcu udało się zabezpieczyć ciała w kostnicy, skąd po interwencji burmistrza Ercana Bory i przedstawicieli BDP zwłoki przewieziono do szpitala w Wan. Policja nie pozwoliła jednak zgromadzonym na opuszczenie szpitala: do samego szpitala wrzuciła granaty gazowe, podobnie na zewnątrz, gdzie także strzelała w powietrze. 

Według oficjalnego oświadczenia biura gubernatora prowincji Hakkari, demonstranci zaatakowali i poważnie uszkodzili opancerzone samochody policyjne, TOMA, na skutek ostrzału z broni palnej. Naoczni świadkowie i wiele nagrań, które widziałam temu przeczą. 

Nie muszę chyba pisać, że w sobotę kolumna pogrzebowa też została zaatakowana i że w szpitalach są ranni. W tym kolejna osoba z urazem głowy spowodowanych ładunkiem gazowym. 

W wielu miastach trwały dziś protesty. M.in. w Hakkâri, Muş, Iğdır, Varto, Erciş, Başkale, Şemdinli, Çukurca, Bulanık, Silop i oczywiście największe w Diyarbakirze. Tam, do zgromadzonych przemawiała Gültan Kışanak, współprzewodnicząca BDP[2], która domagała się ukarania winnych śmierci Reşita i Veysela. Przypomniała też, że w czasie 11stu lat rządów AKP zginęło 150 demonstrantów. 

Policja zgodnie ze swoją tradycją zaatakowała zgromadzonych. 

Fakt, że w ciągu jednego popołudnia policja zamordowała dwóch demonstrantów świadczy o niewyobrażalnej dysproporcji w użyciu siły między wschodem a zachodem kraju. Turecki Kurdystan traktowany jest jak ziemie okupowane a każdy Kurd uważany jest za potencjalnego terrorystę. Takiemu spojrzeniu służy cały system edukacyjny i obowiązkowa służba wojskowa dla mężczyzn, którzy przechodzą tam ostateczne nacjonalistyczne pranie mózgu. Taka indoktrynacja od dekad pomagała usprawiedliwiać brutalne postępowanie policji i wojska wobec ludności cywilnej Kurdystanu.[3] Dlatego też takim szokiem były pacyfikacje Gezi, bo wielu protestujących nie zdawało sobie sprawy jak wygląda prawdziwa naga siła państwa. Dla Kurdów z kolei to chleb powszedni. 

Tymczasem minister spraw wewnętrznych Muammer Güler wypowiedział się w sprawie piątkowych wydarzeń w Yüksekovej… Jego zdaniem to wszystko było prowokacją. Wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. Sprawę trzeba natychmiast zbadać. Podkreślił też, że policja nigdy nie skrzywdziła niewinnych obywateli (czyt. skoro są martwi, to są czemuś winni) i co więcej nigdy nie zakłóciła pokojowych i demokratycznych zgromadzeń. A w szpitalu to tłum miał linczować policję. Nie wyjaśnił w swej mądrości co policja robiła w szpitalu. A cała ta prowokacja miała na celu sabotaż nadchodzących wyborów lokalnych. AKP od kilku dni ruszyło bowiem z kampanią wyborczą, więc do wiosennych wyborów będziemy słuchać tej samej historyjki o wrogach sabotujących AKP, która odnosi oszałamiające sukcesy, ale jest niedoceniana. 

To nie koniec wieści z Kurdystanu. Wieczorem grupa PKK porwała 4 żołnierzy armii tureckiej. Na poszukiwania wyruszyły specjalne oddziały żandarmerii. 








[1] Stereotyp Kurda w oczach Białego Turka: zacofany, biedny, nienawistny, okradający państwo tureckie, nie płacący podatków, kradnący prąd itd. no i domagający się jakiś praw, które przecież i tak już ma. 


[2] BDP zachowuje parytet płciowy na najwyższych stanowiskach w partii. Partnerem Gültan Kışanak jest Selahattin Demirtaş. 


[3] Przełomowe i otwierające wielu ludziom oczy było orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strassburgu w sprawie akcji palenia wsi przez wojsko w latach 90-tych. Por. http://hudoc.echr.coe.int/sites/eng/Pages/search.aspx#{"languageisocode":["ENG"],"documentcollectionid2":["JUDGMENTS"],"itemid":["001-128036"]}

środa, 4 grudnia 2013

Sądowo-policyjna szopka bożonarodzeniowa

Departament Policji w Sivas, a dokładniej Wydział do walki z terroryzmem, wystawił sztukę teatralną. Sztukę napisał i wyreżyserował policjant Gökhan Özder a na scenie wystąpiło 15 oficerów.

Wśród widowni obecni byli burmistrz, prokurator, naczelnik policji i wielu innych urzędników i policjantów. Wprawdzie premiera odbyła się już jakiś czas temu, ale dopiero wczoraj sztukę wystawiono w centrum miasta w obecności tak zacnych i gromadnie przybyłych gości. 

Według reżysera przedstawienie miało charakter edukacyjny; chodziło mu o pokazanie pułapek, jakie czekają na młodych ludzi tj. terroryzmu, jak również pokazać czym są braterstwo i przyjaźń. W związku z tym demonstranci z Gezi zostali przedstawieni jako niewinni młodzieńcy, którzy zostali poddani praniu mózgu i działali na zlecenie zagranicznych agentów. W roli pozytywnych charakterów występują policjanci, a obywatele to ci źli. Oczywiście jedynymi, którzy odwołują się do przemocy są demonstranci, bo policjanci na scenie z pokorą przyjmują deszcz kamieni. 

Ten deszcz kamieni wbrew pozorom jest bardzo ważny, krytyczny wręcz, bo to te kamienie zabijają demonstrantów w grotesce sądowej w wydaniu Ahmeta Şahbaza. 

Ahmet Şahbaz to tajny oskarżony w sprawie śmierci Ethem Sarısülüka w czasie czerwcowych demonstracji w Ankarze. Dlaczego tajny? Na poprzednią rozprawę przyszedł w peruce i sztucznych wąsach, a w tym tygodniu, udzielał odpowiedzi za pomocą kamery, będąc w innym mieście. Innymi słowy rozprawa przypominała bardziej tele-konferencję niż przewód sądowy. 

Co więcej, w dokumentacji sprawy nie istnieje jego zdjęcie. Adwokaci rodziny Ethema bezskutecznie domagają się zdjęcia, by móc potwierdzić tożsamość jegomościa, który zasiada przed kamerą setki kilometrów od miejsca rozprawy. Jego nieobecność uniemożliwia również potwierdzenie autentyczności jego podpisu, który widnieje na dokumentach przedstawianych przez adwokatów rodziny jako dowód przeciw Şahbazowi. Podpis w przekazie kamery jest nieczytelny w związku z czym pozwany nie może potwierdzić czy należy do niego. Wygodnie. 

Akt oskarżenia z kolei jest uderzająco podobny do linii obrony Şahbaza. Dużo tam o kamieniach, które na niego miały spadać i miały stanowić zagrożenie dla jego życia (dodam, że był w tym czasie w pełnym bojowym rynsztunku czyli w hełmie, opancerzonej kamizelce, ochraniaczach na nogi i ręce. Tym samym chyba tylko meteoryt mógłby na niego spaść żeby w takiej zbroi zrobić mu krzywdę.) 

Zeznania, które odczytywał brzmiały jak łzawa telenowela o ciężkim życiu policjanta. Wyłania się z jego słów dramatyczna walka o życie swoje i innych policjantów. Nasz umęczony atakowany protagonista potyka się o krawężnik, przewraca się, demonstranci nacierają na niego, on przerażony, że go zlinczują sięga broni i strzela. Chce dać sobie szansę na ucieczkę. Jest to pozytywny bohater, więc strzela w powietrze, jednocześnie ciągle spada na niego deszcz kamieni, jest ranny. Gdy już oddał trzy strzału udało mu się uciec i natychmiast został odwieziony do szpitala, gdzie spędza kilka godzin i dostaje 16sto dniowe zwolnienie lekarskie. Wszystko to było w obronie własnej. Oczywiście nasz dzielny policjant ma też opinię w sprawie prawdziwych morderców Ethema – są nimi demonstranci rzucający kamienie. 

Mimo protestów, Şahbaz przeczytał swoje zeznania i nie zgadza się normalne wyjaśnienia. Czyta tylko to, co ma na kartce. 

Na pytanie o zameldowanie pozwany przyznał, że nie ma stałego adresu, ale najwidoczniej nie stanowi to problemu dla sądu. Przecież nie ucieknie, bo po co? Raczej nikt go i tak nie skaże. 

Tymczasem w czasie rozprawy prokurator i oddelegowany obserwator z innego sądu....zasnęli…kilkakrotnie. 

Nie dziwię im się, bo któż by nie spał na sztuce, której zakończenie jest mu znane?