poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wszyscy jesteśmy Ormianami

Znowu wpis o rocznicy i znowu krwawej. 19 stycznia 2007 zamordowany został ormiański dziennikarz i aktywista Hrant Dink. Nie był to ani wypadek ani przypadek. Była to egzekucja „zdrajcy narodu” wykonana przez strzał w plecy na ulicy przy siedzibie redakcji Agosu – jego dwujęzycznej gazety. Dink przez lata otrzymywał groźby, był też trzykrotnie sądzony za obrazę „tureckości” i raz skazany na poł roku za obrazę tejże właśnie. 

Dink miał bowiem czelność mówić o rzezi Ormian w 1915 nie jako o rzezi właśnie, jak wolą Turcy, ale jak o ludobójstwie. A tego publicznie powiedzieć nie wolno. Niepublicznie też raczej nie. A za odwagę mówienia idzie się do więzienia jako zdrajca. Celem Dinka było nie tyle wkurzanie Turków, co nawiązanie dialogu i próba rozliczenia się z przeszłością. Jego pismo, Agos, pierwsze dwujęzyczne (wcześniej istniały pisma tylko po ormiańsku) pismo adresowane było/jest zarówno do mniejszości ormiańskiej w Turcji, do diaspory i mieszkańców Armenii, ale także do Turków. 

Dinkowi wielokrotnie grożono. Policja w Trabzonie, skąd pochodzi zabójca, wiedziała o planowanym zamachu. Nie zrobiono jednak nic żeby powstrzymać zamachowca. Policja miała wiedzieć o zamachu, ponieważ jeden z oskarżonych o przygotowanie zabójstwa miał być policyjnym informatorem – oficjalnie tego nie potwierdzono o ile mi wiadomo. 

Już następnego dnia po zamachu, 17-sto letni Ogün Samast był w areszcie, gdzie aresztujący go policjanci pozowali z nim do zdjęcia na tle tureckiej flagi. Żeby nie było złudzeń: Samast został ujęty jako bohater, nie zamachowiec. Bohater, bo przecież Hrant był zdrajcą. 

W czasie przesłuchania Samast od razu przyznał się do zabójstwa. Zeznał też, że działał sam. W związku z takim oświadczeniem, zatrzymanych w tej sprawie innych podejrzanych o współudział Yasina Hayala i Erhana Tuncela zwolniono. 

Rodzina Dinka domagała się śledztwa i dotarcia do osób, które pomogły Samastowi. Ich zdaniem chłopak nie mógł sam tego zorganizować. 17-sto letni Samast, który nie skończył nawet szkoły w zaskakująco łatwy sposób odnalazł siedzibę gazety po tym, gdy podając się za studenta z Ankary Dink odmówił spotkania z nim. Wujek zabójcy też wyraził wątpliwości co do jego samodzielności. Początkowo sąd uznał, że Samast działał sam i skazał go na 22 lata pozbawienia wolności. 

Dopiero w maju 2013 roku prawnikom rodziny Hranta udało się doprowadzić do skazania Yasina Hayala na dożywocie za zorganizowanie zamachu. Dostał też dodatkowy rok za groźby pod adresem noblisty Orhana Pamuka. To zresztą nie jedyne jego kryminalne osiągniecia: brał też udział w zamachu bombowym na McDonald’sa w Trabzonie oraz na misjonarza. 

Ersin Yolcu i Ahmet İskender zostali skazani na 12 lat za współudział. Erhan Tuncel z kolei został wówczas zwolniony, ale ponownie zatrzymany w październiku oraz styczniu br. 

Po tylu latach udało się wreszcie ukarać ludzi bezpośrednio związanych z zamachem. Pozostaje jednak wiele pytań i wątpliwości. Nadal bowiem nie pociągnięto do odpowiedzialności komendanta policji w Trabzonie, który mógł, jeśliby chciał, zapobiec zamachowi. Wręcz przeciwnie, doczekał się szybkiego awansu. 

Fuat Turgut, adwokat Hayala był z kolei zamieszany w spisek znany pod kryptonimem „Ergenekon”, miał też powiązania z ultra-nacjonalistyczną Wielką Partią Jedności. Wydaje się więc ewidentne, że ta sprawa ma jeszcze drugie dno i prawdziwi mocodawcy nie zostali jeszcze odkryci. I pewnie nigdy nie będą przy obecnym stanie rządów prawa w Turcji. 

Wczoraj popołudniu ulicami Stambułu przeszły dziesiątki tysięcy ludzi chcących upamiętnić Hranta i domagających się sprawiedliwości. Skandowano m.in. „Wszyscy jesteśmy Hrantem, wszyscy jesteśmy Ormianami”. Morderstwo Hranta nie jest jednak wyjątkiem i nie tylko o sprawiedliwość dla niego wczoraj wołano. W rocznicę rozpoczęcia ludobójstwa Ormian 24 kwietnia 2011 od kuli kolegi zginął poborowy ormiańskiego pochodzenia Sevag Balıkçı. I tak jak sąd nie brał pod uwagę nacjonalistycznych motywacji Samasta, tak w przypadku zabójstwa Sevaga sąd uznał, że to był wypadek. Dziwny to wypadek, gdy w taki dzień ginie Ormianin. Nie powinno to jednak dziwić w kraju, gdzie premierowi zdarzyło się powiedzieć „za przeproszeniem Ormianin”. Tak, bycie Ormianinem w Turcji to bycie czymś gorszym, bo nawet nie kimś gorszym. 

Żeby nikt nie zapomniał gdzie jest miejsce Ormian w Turcji strona Agosu została wczoraj shakowana. Pojawił się portret Ataturka ze sztandarowym cytatem "Jakże jestem szczęśliwy będąc Turkiem". Zacytowano też słowa Hranta, za które został skazany i dpisano: "Nie zapomnieliśmy tych słów (chodzi o cytat Hranta) i nie pozwolimy ich zapomnieć! Nawet gdy na świecie zostanie jeden Turek, będziemy na waszym tropie. Nie zapominajcie o tym! To sprawa Ojczyzny!"

To nie koniec rocznicowych niespodzianek. Wczoraj policjanci stojący tuż przy siedzibie Agosu, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca Hranta Dinka, mieli na głowach białe czapki. Przy temperaturze 18 stopni. Białą czapkę nosił morderca Dinka…

Galeria zdjęć z wczorajszego marszu: 
http://www.radikal.com.tr/fotogaleri/turkiye/7_yil_oldu_hala_adalet_bekliyoruz_hrant_dink-1171537-2

czwartek, 16 stycznia 2014

Łapówkowa zawierucha

Od połowy grudnia nad Bosforem wrze. Dokonało się więcej zmian niż w czasie ulicznych protestów w czerwcu. Niestety okazało się też, że premier ulepiony jest z wyjątkowo trwałego ścierwa i nie porzuca władzy tak łatwo jakby można mieć nadzieję. 

Pierwsza fala aresztowań mnie ominęła, bo byłam akurat w Polsce. Oglądając w polskiej telewizji synów najważniejszych ministrów i zauszników RTE skutych i odprowadzanych w asyście policji miałam wrażenie, że to jakaś szopka noworoczna. Tymczasem dziś zrealizowano trzecią już falę aresztowań. W międzyczasie premier wymienił 10 członków rządu i 350 wysokich rangą funkcjonariuszy policji. 

Wśród zatrzymanych i aresztowanych są zarówno politycy i ich rodziny oraz wielkie szychy biznesu – głownie sektora budowlanego, którzy na szalonych projektach i wyłudzonych pozwoleniach na budowy zarabiali bajońskie pieniądze.

Największym szokiem było zatrzymanie 17 grudnia Abdullah Oğuz Bayraktara (syn ministra środowiska i urbanizacji), Barış Gülera (syn ministra spraw wewnętrznych) oraz Salih Kağan Çağlayana (syn ministra ds. gospodarki). Wymieniać tu ponad 120 nazwisk nie ma sensu, bo tyle osób zostało dotychczas zatrzymanych w związku z aferą korupcyjną. Około 30 przebywa nadal w areszcie oczekując na rozprawę. Na liście osób do zatrzymania pojawiło się też nazwisko syna premiera, Bilala, który zrobił fantastyczną karierę w sektorze transportu morskiego. Niestety wymienieni komendanci policji odmówili wykonania zatrzymań na polecenie prokuratora. 

Lista zarzutów jest oniemiająca: spekulacje złotem, handel pozwoleniami na budowy, fałszowanie dokumentów, defraudacja, przyjmowanie łapówek, wywieranie nacisku na polityke ministerstw przez synów polityków, nielegalne transfery pieniędzy. 

W trakcie przeszukań policja skonfiskowała 17,5 mln TL (prawie 6mln Euro). Są to pieniądze znalezione w gotówce w mieszkaniach zatrzymanych. Rekord pobił CEO Halkbanku, który m.in. w pudełkach po butach trzymał 14 mln lir. 

Według policji aresztowani są wynikiem prowadzonych od 2012 trzech odrębnych śledztw. Według premiera to zagraniczny spisek F.Gulena i jego zwolenników. Pocieszające jest to, ze policja potraktowała łapówkarzy na równi z innymi obywatelami, bo aresztowania odbyły się w kilku miastach w tym samym czasie we wczesnych godzinach porannych, czyt. ludzi wywleczono z łóżek. 

O dziwo premier wyszedł z tego obronną ręką pozbywając się niewygodnych ludzi i grając kartą ofiary. 

Natomiast policjant, który do przeszukiwanego mieszkania jednego z synów ministrów zamówił jedzenie, bo był głodny został przeniesiony. Kobieta, która z pudełkiem po butach przyszła na demonstrację została zatrzymana, bo okazuje się, że pudełko po butach jest teraz symbolem politycznym :D 

Więc normalne nadbosforskie szaleństwo trwa i nie ma co się łudzić, że to jakaś nowa era i że państwo prawa zacznie działać w Turcji. Po prostu komuś zależało na tym by potrząsnąć premierem i wyłudzić od niego więcej obietnic, wpływu na władzę lub nikt-nie-wie-o-co-poszło. Bo pewne jest jedno – gdyby nie czyjaś (F.Gulena) wola całej tej afery by nie było. Nie jest bowiem tak, że to wszystko zaczęło się nagle. 

W międzyczasie wyciekły też jakieś seks-nagrania brata premiera – to miało rzekomo przesądzić o zamknięciu w Turcji Vimeo.