środa, 4 grudnia 2013

Sądowo-policyjna szopka bożonarodzeniowa

Departament Policji w Sivas, a dokładniej Wydział do walki z terroryzmem, wystawił sztukę teatralną. Sztukę napisał i wyreżyserował policjant Gökhan Özder a na scenie wystąpiło 15 oficerów.

Wśród widowni obecni byli burmistrz, prokurator, naczelnik policji i wielu innych urzędników i policjantów. Wprawdzie premiera odbyła się już jakiś czas temu, ale dopiero wczoraj sztukę wystawiono w centrum miasta w obecności tak zacnych i gromadnie przybyłych gości. 

Według reżysera przedstawienie miało charakter edukacyjny; chodziło mu o pokazanie pułapek, jakie czekają na młodych ludzi tj. terroryzmu, jak również pokazać czym są braterstwo i przyjaźń. W związku z tym demonstranci z Gezi zostali przedstawieni jako niewinni młodzieńcy, którzy zostali poddani praniu mózgu i działali na zlecenie zagranicznych agentów. W roli pozytywnych charakterów występują policjanci, a obywatele to ci źli. Oczywiście jedynymi, którzy odwołują się do przemocy są demonstranci, bo policjanci na scenie z pokorą przyjmują deszcz kamieni. 

Ten deszcz kamieni wbrew pozorom jest bardzo ważny, krytyczny wręcz, bo to te kamienie zabijają demonstrantów w grotesce sądowej w wydaniu Ahmeta Şahbaza. 

Ahmet Şahbaz to tajny oskarżony w sprawie śmierci Ethem Sarısülüka w czasie czerwcowych demonstracji w Ankarze. Dlaczego tajny? Na poprzednią rozprawę przyszedł w peruce i sztucznych wąsach, a w tym tygodniu, udzielał odpowiedzi za pomocą kamery, będąc w innym mieście. Innymi słowy rozprawa przypominała bardziej tele-konferencję niż przewód sądowy. 

Co więcej, w dokumentacji sprawy nie istnieje jego zdjęcie. Adwokaci rodziny Ethema bezskutecznie domagają się zdjęcia, by móc potwierdzić tożsamość jegomościa, który zasiada przed kamerą setki kilometrów od miejsca rozprawy. Jego nieobecność uniemożliwia również potwierdzenie autentyczności jego podpisu, który widnieje na dokumentach przedstawianych przez adwokatów rodziny jako dowód przeciw Şahbazowi. Podpis w przekazie kamery jest nieczytelny w związku z czym pozwany nie może potwierdzić czy należy do niego. Wygodnie. 

Akt oskarżenia z kolei jest uderzająco podobny do linii obrony Şahbaza. Dużo tam o kamieniach, które na niego miały spadać i miały stanowić zagrożenie dla jego życia (dodam, że był w tym czasie w pełnym bojowym rynsztunku czyli w hełmie, opancerzonej kamizelce, ochraniaczach na nogi i ręce. Tym samym chyba tylko meteoryt mógłby na niego spaść żeby w takiej zbroi zrobić mu krzywdę.) 

Zeznania, które odczytywał brzmiały jak łzawa telenowela o ciężkim życiu policjanta. Wyłania się z jego słów dramatyczna walka o życie swoje i innych policjantów. Nasz umęczony atakowany protagonista potyka się o krawężnik, przewraca się, demonstranci nacierają na niego, on przerażony, że go zlinczują sięga broni i strzela. Chce dać sobie szansę na ucieczkę. Jest to pozytywny bohater, więc strzela w powietrze, jednocześnie ciągle spada na niego deszcz kamieni, jest ranny. Gdy już oddał trzy strzału udało mu się uciec i natychmiast został odwieziony do szpitala, gdzie spędza kilka godzin i dostaje 16sto dniowe zwolnienie lekarskie. Wszystko to było w obronie własnej. Oczywiście nasz dzielny policjant ma też opinię w sprawie prawdziwych morderców Ethema – są nimi demonstranci rzucający kamienie. 

Mimo protestów, Şahbaz przeczytał swoje zeznania i nie zgadza się normalne wyjaśnienia. Czyta tylko to, co ma na kartce. 

Na pytanie o zameldowanie pozwany przyznał, że nie ma stałego adresu, ale najwidoczniej nie stanowi to problemu dla sądu. Przecież nie ucieknie, bo po co? Raczej nikt go i tak nie skaże. 

Tymczasem w czasie rozprawy prokurator i oddelegowany obserwator z innego sądu....zasnęli…kilkakrotnie. 

Nie dziwię im się, bo któż by nie spał na sztuce, której zakończenie jest mu znane? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz