środa, 20 listopada 2013

Dobry Kurd, zły Kurd



W ubiegły weekend 16-17 listopada R.T.E. w asyście ministra spraw zagranicznych i bodajże finansów spotkał się w Amedzie (tur. Diyarbekir) z Masoudem Barzanim, prezydentem autonomicznego rządu kurdyjskiego w północnym Iraku, liderem Demokratycznej Partii Kurdystanu (KDP). 

Spotkanie okraszone było występem Şivan Perwera, który na zaproszenie premiera wrócił po ponad 30 latach wygnania w Niemczech. Został zmuszony do wyjazdu w 1976 roku ponieważ uparcie tworzył muzykę po kurdyjsku. Nie jest to oczywiście jedyny ani też ostatni artysta, który spędził większość życia na wygnaniu. Partnerem na scenie był İbrahim Tatlises, król arabesek. Osobiście nie przepadam za jego muzyką – nostalgiczne pianie do księżyca, ale o gustach się nie dyskutuje. Chodzą też pogłoski o handlu bronią i farmach opium, które mają być w jego posiadaniu, ale nigdy nie postawiono mu zarzutów. Kilka lat temu został postrzelony w głowę podczas zamachu na jego życie. Coś musi być więc na rzeczy, bo zwykłego piosenkarza raczej nikt nie próbowałby rozstrzelać. 

Złośliwi, do których należę, uważają to spotkanie walką o głosy w nadchodzących wiosną wyborach lokalnych. Na spotkaniu nie byli obecni przedstawiciele BDP (Partii Pokoju i Demokracji), natomiast w dużej liczbie obecni byli członkowie i politycy AKP. 

Proces pokojowy z Kurdami z północnego Kurdystanu ugrzązł, bo pomimo wielu obietnic niewiele się zmieniło w podejściu Ankary do Kurdów i regionu. Nie ma np. żadnych gwarancji prawnych dla partyzantów, którzy złożą broń, że nie zostaną aresztowani. Od miesięcy domaga się tego Apo, więziony w odosobnieniu na wyspie lider PKK. Niewiele zmieniła się także retoryka rządu wobec samego Apo, z którym prowadzą rzekomo negocjacje. Nadal wielokrotnie premier używa określeń typu „terrorysta” czy też „morderca”. 

Tymczasem wybory się zbliżają i trzeba odtrąbić jakieś zwycięstwo na froncie kurdyjskim. Wielu też Kurdów w poprzednich wyborach głosowało na AKP i teraz są rozczarowani brakiem faktycznego postępu. Wizyta Barzaniego miała pokazać, że premier jest otwarty na dialog z Kurdami i wszelkie oskarżenia o obstrukcję procesu pokojowego są bezzasadne. Prawda jest jednak taka, że Barzaniego z Erdoganem łączą interesy przede wszystkim ekonomiczne. W tle majaczy też walka o władzę w obrębie ruchu kurdyjskiego. Barzani miał przyłożyć rękę do wydalenia Abdullah Öcalana z Włoch, gdy ten starał się tam o azyl polityczny pod koniec l.90tych. Ponoć we włoskich archiwach znajdują się dokumenty przysłane przez Barzaniego podważające przywódczą rolę Apo i dyskredytujące go jako kandydata do azylu. W rezultacie Apo wyjechał do Afryki, gdzie został wydany i schwytany przez tureckie służby specjalne. Karę śmierci zamieniono mu na dożywocie, które odsiaduje w odosobnieniu na wyspie Imrali. 

Erdogan z Barzanim dogadali się w sprawie uruchomienia rurociągu, który ma dostarczać do Turcji kurdyjski gaz i ropę. Już teraz w południowym Kurdystanie tureckie firmy energetyczne są poważnymi graczami. Jednocześnie dwaj politycy podzielają stanowisko wobec autonomii Kurdów ze wschodniego Kurdystanu, Rajova.

12 listopada PYD (Democratic Union Party) ogłosiła autonomię na terenach kontrolowanych przez YPG (People’s Protection Units) czyli swoje zbrojne ramię, rzekomo szkolone przez PKK (z północnego Kurdystanu, tj. południowo-wschodniej Turcji). Teren autonomii obejmuje 10% terytorium Syrii i zamieszkany jest przez liczne mniejszości, które nota bene wspierają deklarację, gdyż ich przedstawiciele zostali uwzględnieni w procesie budowania struktur. 

Jednak ani Turcja ani oficjalnie Region Kurdystanu w Iraku północnym nie uznały deklaracji. 

Turcja nie chce uznać autonomii Rojova, gdyż widzi w niej wzmocnienie PKK oraz konkurencję dla popieranych przez Ankarę ugrupowań sunnickich walczących przeciwko Assadowi. Mimo oficjalnych zaprzeczeń, Ankara nie ukrywa się specjalnie z poparciem dla takich ugrupowań jak Jabhat al-Nusra, których bojownicy przekraczali granicę z Turcją bez żadnych problemów, odpoczywając i lecząc rannych w tureckich szpitalach. I nawet, gdy w maju w Reyhanli zamach bombowy zabił 52 osoby, a tureckie Wikileaks ujawniły, że za zamachem stoją radykalne sunnickie ugrupowania walczące w Syrii, polityka Ankary wobec bojowników się nie zmieniła. Według oficjalnej wersji nadal toczy się dochodzenie w sprawie zamachu, ale wstępnie uznaje się, że za zamachem stoi Assad. 

Tymczasem od zeszłego roku YPG skutecznie walczyło z różnymi ugrupowaniami islamistów przynosząc względny spokój wsiom pod swoją kontrolą. 

Nie podoba się to także Barzaniemu, którego frakcje kurdyjskie w Syrii przegrały z PYD. Poza tym wiadomo, że PYD sympatyzuje z PKK, które nie jest w najlepszej komitywie z KDP (Kurdistan Democratic Party) Barzaniego, który z kolei jest w doskonałych relacjach z Erdoganem. 

W październku KDP odmówiła jednemu z przywódców PYD, Salihowi Muslimowi wjazdu na teren południowego Kurdystanu, gdy ten wracał z Syrii z pogrzebu syna, który zginął w walkach z al-Kaidą. To ilustruje trwającą już od dłuższego czasu walkę o przywództwo Kurdów. 

Co więcej Barzani oskarża PYD o współpracę z Assadem. Fakt, YPG walczy z anty-assadowskimi islamistycznymi ugrupowaniami, ale jest to raczej samoobrona niż wspólny front z reżimem Assada. Islamiści marzący np. o Islamskiej Republice Iraku nie mają bowiem w wysokim poważaniu Kurdów, którzy nie są Arabami. 

Tym samym na weekendowe spotkanie w Amedzie można patrzeć dwojako. Z jednej strony jest to próba podziału Kurdów na tych dobrych i tych złych, gdzie źli są ci lokalni, z BDP i PKK z Apo na czele; a dobrzy, to ci gospodarni, siedzący na gazie zwolennicy i rodzina Barzaniego. Wszystko to okraszone występem Şivan Perwera, idola wielu Kurdów. Na dokładkę premier użył słowa „Kurdystan”, które do tej pory było tabu, a przez wiele lat można było za to iść do więzienia. Zresztą do tej pory w więzieniach siedzą ludzie oskarżeni o separatyzm tylko dlatego, że użyli słowa Kurdystan. 

Premier mówił też o powrocie z wygania, jednocześnie zlecając przeniesienie 300 więźniów w głąb Turcji uniemożliwiając rodzinom kontakt z bliskimi. Więzienia mają zostać opróżnione, gdy tymczasem w planach jest budowa kilku kolejnych. Dużo więc obietnic nie tyle bez pokrycia, co w sprzeczności z faktami. 

Z kolei wspólny front Erdogan-Barzani w sprawie Rojava pokazuje brak wspólnoty interesów w obrębie ruchu kurdyjskiego. Został też po raz trzeci odwołany Kongres Narodowy Kurdów właśnie z powodu podziałów. 

Więc kto jest dobry? Barzani i KDP. A zły? Apo, BDP, PKK i PYD - czyli nie odzielający ekonomiczno-politycznej wizji R.T.E. i kolegi Barzaniego. 

Problem polega na tym, że bez Apo, PKK i BDP nie może być mowy o procesie pokojowym w Turcji. Znamienne jest też to, że BDP nie pojawiło się w Amedzie na wielkiej hucpie premiera. 

Zostawiam was z Ciwanem Haco, artystą, który wraca do Turcji regularnie na koncerty i potrzebowała specjalnego zaproszenia premiera. Koncertuje od kilku lat i nie bierze udziału w kampanii wyborczej. https://www.youtube.com/watch?v=5fbBUE373Ao



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz