czwartek, 12 września 2013

Bez białych rękawiczek



Weekend był tylko preludium do tego, co się rozpętało teraz na ulicach. W poniedziałek w nocy policja zamordowała kolejnego demonstranta. Jest to trzecia ofiara śmiertelna z Antakyi (Biblijna Antiochia). W czerwcu od postrzału w głowę kanistrem z gazem zmarł Abdullah Cömert. W lipcu, po kilkunastu dniach w śpiączce zmarł w Eskisehir Ali Ismail Korkmaz, urodzony w Antakyi. W niedzielę w nocy Ahmet Atakan zginął od postrzału kanistrem z gazem.


Jakby tego było mało wojewoda oznajmił, że Ahmet wypadł z okna rzucając czymś w samochody policyjne. Władze upierały się na taką wersję wydarzeń pomimo relacji naocznych świadków. We wtorek po południu pojawił się raport z autopsji jasno wykluczający upadek. Wedle raportu śmierć nastąpiła w wyniku urazu głowy. Zanotowano też rozległe potłuczenia, które spowodowane były uderzeniem samochodem policyjnym. Policja bowiem nie tylko celowała w głowę Ahmeta z odległości 5-6metrów (a nawet na ładunkach z gazem jest wyraźnie napisane, że należy strzelać pod kątem 45 stopni co najmniej 120m od ludzi), ale również po upadku potrącił go samochód.


Tym samym demonstracje poparcia dla studentów z ODTU i alewitów z Tuzluçayır w Ankarze przerodziły się w marsze upamiętniające wszystkich zamordowanych od maja przez policję. Niestety, ale do tej pory żaden funkcjonariusz nie został oskarżony. W ogóle nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za 6 ofiar śmiertelnych i ok. 10 tysięcy hospitalizowanych od maja do lipca demonstrantów.


Gdy Ethem zmarł od postrzału w głowę i prawnicy reprezentujący rodzinę domagali się ujawnienia nazwiska funkcjonariusza, który strzelał sam premier interweniował stwierdzając, że nie wyda „swoich” policjantów. Kilkanaście dni zajęło adwokatom ustalenia nazwiska policjanta widocznego na filmie nagranym podczas zajść. Był to jednak połowiczny sukces, ponieważ prokurator przyjął argumenty policjanta, który miał strzelać w obronie własnej. Video jasno temu przeczy, niemniej jednak morderca został zwolniony. Warto dodać, że decyzja prokuratora skutkuje brakiem jakichkolwiek sankcji wobec Ahmeta Ş .


Z kolei gdy Ali Ismail zmarł po miesiącu w śpiączce spowodowanej ciężkim pobiciem władze sugerowały, że to koledzy go tak pobili. Zeznania przyjaciela, który widział zarówno umundurowanych jak i nieumundurowanych funkcjonariuszy katujących Alego nie były brane pod uwagę. Również za sprawą tajemnych mocy zniknęło 20 min nagrań z kamer pobliskiego hotelu i bankomatu. Cóż za zbieg okoliczności. W końcu aresztowano kilku podejrzanych – nie ma wśród nich ani jednego policjanta. I pewnie nigdy nie będzie.


Takich przypadków jest jeszcze mnóstwo. Uczciwość jednak wymaga żeby nadmienić iż nie jest to kwestia policji pod rządami AKP. Policja tradycyjnie już stała ponad prawem w Turcji i AKP nic w tym sensie nowego nie wniosło do kultury politycznej. Jedyne co się zmieniło to profil ofiar. Do tej pory to, co widzimy teraz na ulicach Stambułu, Izmiru czy Ankary było chlebem powszednim w południowo-wschodniej Turcji. Dla mieszkańców Diyarbakir takie zachowanie policji, te ilości gazu itp. nie są ani nowe ani szokujące.


Złość, że kolejny człowiek zginął z rąk barbarzyńsko brutalnej policji i świadomość, że szanse na pociągnięcie do odpowiedzialności mordercy Ahmeta spowodowały masową mobilizację. Od pogrzebu Ahmeta trwają starcia z policją, która nie pozwoliła przejść żadnej kolumnie domagającej się sprawiedliwości. Dla tych, którzy obawiają się o legalność takich marszów, nadmieniam, że według konstytucji (art. 34) każdy ma prawo organizować pokojowe zgromadzenia bez uprzedniego zgłoszenia i bez konieczności uzyskania zgody. (o dziwo jest to konstytucja spisana przez wojskowych po ostatnim przewrocie w l.80-tych). Policja jednak pod pretekstem zakłócania ruchu nie pozwala na demonstracje i w momencie, gdy ludzie nie rezygnują ze swoich konstytucyjnych praw są traktowani wodą z chemikaliami, gazem i gumowymi kulami.


Wczorajsza noc była ciężka i dzisiejsza nie jest lepsza. W chwili, gdy to piszę, w Kadikoy (dzielnica w anatolijskiej części Stambułu) policja „zdobyła” szpital polowy założony przez wolontariuszy. Lekarze, tak jak w czasie protestów w parku Gezi, zostali pobici i aresztowani. Rannych (nawet tych ciężko rannych) zamiast odwieść do szpitala, aresztowano. O ile mi wiadomo takie akty są zakazane Konwencjami genewskimi. Są doniesienia o rannych z możliwością utraty oka – znów od postrzału gazowymi kanistrami.


Niech nie ma wątpliwości: policji krzywda się nie dzieje. Oprócz kilku kamieni, worków z mąką, które ludzie rzucają z okien (bo kto gazuje boczne ulice, gdzie mieszkają rodziny z dziećmi, osobami starszymi etc.?) nic się policji nie dzieje. Jakkolwiek władze mogą się starać przekonać opinię publiczną, że policja broni porządku publicznego, prawda jest inna. Policja broni rządu i bajki o sukcesie gospodarczym. Policja broni autorytarnego rozumienia władzy, która czerpie swoją legitymizację tylko z urn wyborczych, wykluczając obywateli z innych procesów politycznych. Taka jest też tradycja polityczna nad Bosforem zainaugurowana przez Ataturka i kontynuowana przez kolejne przewroty wojskowe. Rząd nie potrafi chyba inaczej reagować niż pałką i gazem. Państwo policyjne istnieje w Turcji od dłuższego czasu – różnica polegała na tym, która grupa miała „pierwszeństwo” przy pałowaniu i torturach. Fakt, ten konkretny rząd i obecnie jaśnie panujący premier dodają wiele od siebie, ale prawda jest taka, że w Turcji nie ma bardziej egalitarnych, partycypacyjnych i obywatelskich doświadczeń z demokracją/systemem politycznym. Część społeczeństwa z różnych powodów teraz zorientowała się, że oddała władzy za dużo władzy i chce odebrać utraconą suwerenność. Na ulicach z pozoru toczy się walka z policją (i umówmy się, to raczej akcje samoobrony, bo oprócz kamieni i sztucznych ogni demonstranci są bezbronni), ale to walka o władzę. A rząd/premier zamiast się podzielić, zachowuje się jak narcystyczny dzieciak… tupią nogami i świat ma się trząść w posadach. Ale jak na złość demonstranci się nie poddają. Teraz, gdy świat już nie patrzy – igrzysk olimpijskich nie będzie, za miedzą jest Syria i broń chemiczna – rząd zdjął rękawiczki i dał policji carte blanche.


I już zupełnie na koniec jedna uwaga. Na 6 osób zamordowanych podczas ataków policji na demonstrantów, aż 5 chłopaków pochodziło z alewickich rodzin. Mimo, że w Turcji mieszka ok. 12 mln alewitów – niektórzy mówią nawet o 25 mln., nie są uznawani za mniejszość religijną w rozumieniu traktatu lozańskiego i nie przysługują im żadne prawa. Ok. 20% alewitów to Kurdowie i ok. 25% Kurdów to alewici. Na to nakładają się jeszcze lewicujące poglądy charakterystyczne dla tej mniejszości. Wszystko to tworzy wielowymiarową i złożoną mieszankę tożsamościową. Niemniej jednak sądzę, że wieloletnie doświadczenie dyskryminacji, marginalizacji i czasem otwartych prześladowań czyni z tej grupy aktywną społeczność, która łatwo i skutecznie reaguje na nadużycia władzy, przemoc itd. Nie da się też ukryć, że policja zachowuje się o wiele brutalniej w dzielnicach zdominowanych przez alewitów. Hasła z parku Gezi domagające się m.in. wolności przekonań politycznych i religijnych, pluralizmu światopoglądowego oraz ukrócenia rozszalałej policji stanowią atrakcyjną mieszankę poglądów z perspektywy grupy, która w rządach zdominowanych raz to przez nacjonalistów, raz to przez sunnitów nie miała i nie ma i nie szansy na normalne i godne życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz