czwartek, 24 października 2013

Wan 2.0

23 października 2011 trzęsienie ziemi w Wan[1] o sile 7,2 w skali Richtera zmiotło z powierzchni ziemi ok. 6 tys domów grzebiąc w gruzach 644 osoby i raniąc ponad 4 tys. Gdy spod gruzów wydobyto już wszystkie ciała okazało się, że dziesiątki tysięcy ludzi nie może wrócić do domów bo albo się zupełnie zawaliły albo nie nadawały do zamieszkania. W kontenerowych obozach, których było 34, zamieszkało 175 tys. ludzi.

Dzisiaj w Wan i okolicznych miasteczkach ci, którzy przeżyli prowadzą strajk głodowy. Kolejne obozy przejściowe dołączają do strajku. Dla strajkujących z Wan dzisiaj zaczął się 54-ty dzień głodówki (strajk rozpoczął się 28 sierpnia). To już śmiertelna faza głodówki. Zaczęły się nieodwracalne zmiany w organizmach strajkujących. Nawet jeżeli natychmiast przerwą strajk najprawdopodobniej mogą już nigdy nie wrócić do zdrowia. 

Moim zdaniem wszystko zaczęło się już 23 października 2011. Władze przez pierwsze dni po trzęsieniu odmówiły pomocy międzynarodowej. Z wyj. ekip z Azerbejdżanu i Iranu, które jeszcze w nocy 23go spontanicznie dotarły na miejsce tragedii, innym podziękowano. Buta z jaką władze zapewniały, ze wszystko jest pod kontrolą była niewiarygodna. Podejrzewam, że nie śpieszno im było wyciągać ludzi spod gruzów, bo szczęśliwie się złożyło, że byli to w większości kurdyjscy biedacy. Po kilku dniach, gdy wyciągano już raczej zwłoki zachodnie ekipy zostały wpuszczone do Turcji. Ruszyła kampania zbierania pomocy itd. 

Według danych gubernatora w kontenerach nadal mieszka 255 rodzin i ok. 14 tys. osób nadal w różnoraki sposób ma problemy mieszkaniowe. Bez rozwiązania tego problemu mieszkańcy kontenerowych obozów nie chcą się wyprowadzać. Na ich decyzje o pozostaniu na pewno nie wpływają jakieś komfortowe warunki: 8-10cio osobowe rodziny gnieżdżą się w kontenerze o powierzchni 20-25 m kw. Nie ma możliwości nawet przygotować jedzenia w higienicznych warunkach. Dzieci notorycznie lądują w szpitalu z powodu różnych chorób.

Tymczasem latem tego roku w kilku obozach, w których generalnie zostali ci najbiedniejsi, odcięto prąd i wodę. Z powodu braku adresu mnóstwo dzieci nie mogło pójść do szkoły. Władze są bowiem zdecydowane zlikwidować obozy. Mieszkańcy natomiast, nie mając gdzie iść i w obliczu braku jakiejkolwiek faktycznej pomocy ze strony państwa, chcą zostać w kontenerach. W Wan 150 rodzin znalazło się w takiej sytuacji, z tego ok.10 osób strajkuje a raczej powoli umiera. W tym tygodniu kolejne przejściowe miasteczko przygotowuje się do strajku. Ich też pozbawiono wody i prądu. A zimy w Wan bez prądu lub jakiegokolwiek ogrzewania nie da się przeżyć.

Władze twierdzą, że to maruderzy, których sytuacja finansowa jest doskonała. Ponoć nawet mają jeepy z napędem na 4ry koła. Skoro tak, to dlaczego nie chcą się wyprowadzić z baraków, w których chorują i marzną? Może to w takim razie sport ekstremalny dla bogatych? 

Teoretycznie gubernator obiecał przez 6 miesięcy pokrywać koszty wynajmu mieszkań od TOKI. A co potem? Nie wiadomo. Strajkujący domagają się stałego rozwiązania. Nie chcą wprowadzać się do mieszkań, z których najprawdopodobniej za pół roku zostaną wyrzuceni, bo nie będą w stanie płacić czynszu lub co gorsza kredytu. W międzyczasie dzięki intensywnej "odbudowie" Wan koszty wynajmu znacznie podrożały. Jednocześnie bezrobocie dotyczy większości rodzin.

Strajkujący uważają też, że to państwo ponosi odpowiedzialność za ich tragedię, bo nikt nie kontrolował jakości konstrukcji domów, w których mieszkali przed trzęsieniem ziemi. Mimo od wieków doświadczanej sejsmicznej aktywności regionu nie było żadnego nadzoru nad jakością budynków. W związku z tym państwo, zdaniem strajkujących, ponosi znaczną odpowiedzialność za ich obecną sytuację. Według badań przeprowadzonych tuż po trzęsieniu 72 242 budynki, biura itp. były zniszczone w znacznym stopniu lub się zawaliły. Przebadano w sumie 147 675 domów, biur itd. 

Stąd rozżalenie, że zamiast faktycznie im pomóc wyrzuca się ich na bruk. Oczywiście po publiczny ogólnokrajowym odtrąbieniu pełnego sukcesu w odbudowie Wan. Oczywiście też większość Turków nigdy nie wybierze się do zapyziałego Wan zobaczyć jak „odbudowa” wygląda w praktyce. 

Tutaj link do reportażu z obozów. Wprawdzie po turecku, ale daje obraz warunków mieszkaniowych. http://www.youtube.com/watch?v=SldM3R6E2m4



[1] Przyjęłam kurdyjską pisownię, po turecku Van.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz